Prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z Polonią nie w Chicago ani Nowym Jorku, a w Cleveland w stanie Ohio. Wybór miejsca był dość nietypowy i odbiegał od dotychczasowej rutyny wizyt polskich polityków.
Po przylocie prezydent RP skierował swe kroki do uchodzącego za najlepszy szpital na świecie, słynnej Cleveland Clinic. Jest to miejsce, gdzie m.in. dokonano pierwszej transplantacji wątroby, pierwszego pełniącego z powodzeniem swe funkcje sztucznego serca, pierwszych zastawek serca itd.
Polska chirurg-transplantolog, poznanianka, prof. Maria Siemionow, jako pierwsza w świecie przeszczepiła tu całą twarz ludzką w listopadzie 2008 roku, co stało się światową sensacją.
Od wizyty u niej prezydent Komorowski rozpoczął właśnie swą wizytę. Atmosfera od razu zrobiła się świetna, bo pani profesor wręczyła prezydentowi lekarski fartuch z wyszytym na nim imieniem, nazwiskiem i funkcją gościa.
Wzbudziło to powszechne zadowolenie wszystkich zebranych, w tej liczbie kilku innych polskich lekarzy pracujących w Cleveland Clinic.
Dziennikarz lokalnej gazety skomentował, że jest to dla tego ośrodka medycznego "bezcenny” ("priceless”) chwyt PR-owy i marketingowy.
Z kolei lokalne radio przytaczało wypowiedź Bronisława Komorowskiego, iż zdecydował się na odwiedziny, gdyż Maria Siemionow i on pochodzą z... jednego miasta.
Uczestnicy spotkania komplementowali wygląd głowy państwa stwierdzeniami, że wygląda jak "prawdziwy doktor” i zaraz mógłby zacząć przyjmować i konsultować pacjentów.
Prezydent komplementował z kolei Cleveland Clinic, w której "widać odwagę i wyobraźnię oraz marzenia o sukcesie”, a także "ogromne doświadczenie i umiejętność szukania nowych szans”.
Odnosząc się bezpośrednio do prof. Marii Siemionow prezydent stwierdził, że jej gigantyczny sukces odbił się "szerokim echem na całym świecie” oraz stał synonimem polskiego sukcesu w ogóle, który on zamierza pokazywać zarówno w Ameryce, jak i w Polsce.
Dziękując, pani profesor, stwierdziła, że polska wiedza i nauka są możliwe do stosowania wszędzie na świecie, a polscy lekarze w Cleveland są "emisariuszami tego, co Polacy potrafią”.
Następnie Bronisław Komorowski podążył do polskiej dzielnicy, zwanej w mieście "Slavic Village” – Słowiańską Wioską, gdzie przy Lasing Avenue w Polsko-Amerykańskim Centrum Kulturalnym im. Jana Pawła II oczekiwała na niego grupa zaproszonej Polonii.
Witając gościa, szef Centrum, Eugeniusz Bąk wyrażał zadowolenie, że może pokazać prezydentowi RP, że Polonia jest nie tylko w Chicago i Nowym Jorku, ale także w Cleveland, gdzie mieszka ponad 200 tysięcy Polonusów, którym też należy się odpowiednie docenienie przez Polskę.
W jakimś sensie nawiązywało to do spekulacji, dlaczego prezydent nie wybrał Chicago, gdzie mieści się siedziba Kongresu Polonii Amerykańskiej, a tamtejsi Polonusi są wiernym i żelaznym zapleczem PiS.
Jak wiadomo, w lipcu br. KPA poparło rezolucję kongresmana Petera Kinga o kongresowe śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Rada Dyrektorów KPA w październiku br. miała ostatecznie przegłosować specjalną rezolucję do Kongresu USA w tej sprawie. Ostatecznie do tego nie doszło, choć niektórzy działacze KPA twierdzą co innego.
– Gdyby doszło, prezes KPA Frank Spula mógłby zapomnieć o spotkaniu z Bronisławem Komorowskim w Waszyngtonie. Rezolucja nawołująca parlament amerykański do wkraczania w wewnętrzne sprawy polskie byłaby odebrana w Warszawie za gest wrogi i podważający wiarygodność Spuli jako bezstronnego lidera Polonii.
Poza tym sytuacja za bardzo przypominałaby podobne śledztwo kongresowe z lat 50. w sprawie zbrodni katyńskiej, wszczęte dlatego, że ówczesny premier PRL Józef Cyrankiewicz pozostawał głuchy na apele światowe o wyświetlenie prawdy o sowieckiej zbrodni na polskich oficerach – mówi inny działacz polonijny.
Rozmówca twierdzi, że spotkanie Komorowski – Spula doszło do skutku jedynie dlatego, że KPA zaniechało popychania Amerykanów do zajmowania się Smoleńskiem. Teraz jednak na pewno nie pomoże to Spuli w jego relacjach z PiS, a szczególnie z Jarosławem Kaczyńskim.
Z powyższych powodów spotkanie Bronisława Komorowskiego z Polakami w Chicago mogło być nieco ryzykowne i dlatego wybór padł na Cleveland.
Był to strzał w dziesiątkę. W polskim Centrum, podobnie jak w Cleveland Clinic, "doktor” Komorowski przyjmował same pochwały, gratulacje i najlepsze życzenia.
Opuszczając miasto prezydent był bardzo zadowolony, podobnie jak z przyjęcia w Wiosce Słowiańskiej i polskim centrum, które nazwał "Polskim Domem Cleveland”.
Z wizyty polskiego prezydenta naturalnie zadowolony jest Komorowski Funeral Home przy Wschodniej 71 Ulicy. Promocja interesu pogrzebowego płynąca z nazwiska jest oczywista.