Do Wielkiej Brytanii wyjeżdża coraz mniej Polaków. Emigracyjną falę zatrzymuje niski kurs funta, kryzys i opowieści tych, którzy wrócili z niczym - pisze "Dziennik".
O tym, że Wielka Brytania przestaje być rajską wyspą dla Polaków, świadczą też dane NBP. W zeszłym roku wielkość transferów finansowych od osób pracujących na Wyspach zmniejszyła się o jedną piątą w stosunku do 2008 r.
89 proc. Polaków pracujących na Wyspach zarabia mniej, niż 400 funtów tygodniowo brutto. Przy obecnym kursie (4,27 funtów za złotego) to około 6,5 tys. zł miesięcznie przed opodatkowaniem.
Zarobki Polaków zajmujących się sprzątaniem, robotami budowlanymi czy usługami kelnerskimi są niskie: 6 funtów za godzinę, czyli około tysiąc funtów miesięcznie (4,3 tys. zł).
Tymczasem koszty utrzymania w Londynie są o wiele wyższe niż w Polsce. Za wynajęcie pokoju w mieszkaniu na przedmieściach miasta trzeba zapłacić ok. 400 funtów miesięcznie, za bilet na metro - 200 funtów, za jedzenie - kolejne 200 funtów. Na oszczędności nie ma co liczyć.
Pozostaje zatem pytanie: czy Polacy zaczną wracać do kraju? Niekoniecznie. Okazuje się, że wielu emigrantów traktuje wyjazd do Wielkiej Brytanii jako długie wakacje.
- Teraz wpadli w pułapkę: wstyd im wrócić do Polski bo nie mają żadnych konkretnych oszczędności i nie mogą liczyć w kraju na dobrą pracę - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" Krystyna Iglicka, prof. Warszawskiej SG.