Kandydat centrowego ruchu En Marche! Emmanuel Macron pokonał Marine Le Pen z Frontu Narodowego w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji. Prezydent elekt urząd obejmie już w najbliższą niedzielę.
O najważniejsze stanowisko w państwie ubiegało się 11 kandydatów. Nie było wśród nich urzędującego prezydenta Francois Hollande’a, który w wygłoszonym 1 grudnia ubiegłego roku orędziu ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję. W ostatnich dniach przez podaniem tej decyzji do publicznej wiadomości, jego poparcie według sondaży spadło poniżej 10 proc. Hollande stał się tym samym pierwszym przywódcą w powojennej historii kraju, który nie starał się o ponowny wybór.
Główny nurt za burtą
- Patrząc z perspektywy całego procesu wyborczego, który rozpoczął się przed rokiem, to zwycięstwo Macrona jest dużą niespodzianką. Od lat monopol wygrywania wyborów we Francji miały dwa ugrupowania: konserwatyści i socjaliści. To był główny nurt. W tym sensie Macron jest politykiem antysystemowym - mówi prof. Marek Pietraś z Wydziału Politologii UMCS. - Kiedy startował, niewielu dawało mu szanse ze względu na niskie notowania. Socjaliści nie liczyli się w grze, ale będący kandydatem republikanów Francois Fillon był uważany za głównego faworyta. On stracił jednak sympatię części społeczeństwa w związku z aferą na tle korupcyjnym i zatrudnianiem swojej żony jako asystentki. To były specyficzne wybory. Głosowano przeciwko tym, którzy się skompromitowali, albo tym, którzy tak jak Marine Le Pen przez wielu wyborców nie byliby widziani na stanowisku prezydenta.
- Pamiętajmy też o kilku milionach głosów nieważnych i pustych oraz o niskiej, jak na francuskie warunki frekwencji. To pokazuje, że wyborcy byli zmęczeni dotychczasowymi elitami politycznymi - dodaje prof. Andrzej Podraza, politolog z KUL.
Bez niespodzianki
Biorąc pod uwagę ostatnie sondaże wyborcze, zwycięstwo Macrona dużym zaskoczeniem nie było. - Jeśli coś było tu niespodzianką, to tylko jego wynik, znacznie lepszy od prognozowanego - ocenia prof. Pietraś.
- Ta wygrana była praktycznie przesądzona po pierwszej turze, a na pewno po ostatniej przed decydującym starciem debacie telewizyjnej. Marine Le Pen była w niej agresywna i z pewnością nie przekonała niezdecydowanych wyborców. W drugiej turze ci z nich, którzy poszli do urn, zagłosowali przeciwko niej. Ale zauważmy, że uzyskała ona wyższy wynik, niż przed laty jej równie kontrowersyjny ojciec. To pokazuje, że niektórzy wyborcy nie wstydzą się już głosować na Front Narodowy.
Kontynuacja
Według powszechnej opinii, mimo zmiany na scenie politycznej, prezydentura Macrona będzie kontynuacją polityki Francois Hollande’a. - Jeszcze jest za wcześnie, aby o tym mówić. Na pewno nie będzie rewolucji, jaką gwarantowałyby rządy Marine Le Pen. W tym przypadku należy spodziewać się pewnej kontynuacji dotychczasowej polityki - uważa prof. Podraza.
- Gdyby wyciągać wnioski z deklaracji wyborczych, to spodziewałbym się koncentracji na rozwoju gospodarki z elementami socjalnej ochrony słabszych, a w kwestiach bezpieczeństwa twardej polityki antyterrorystycznej. Ale wiele wskazuje, że Macron deklarujący się jako człowiek niezwiązany z głównym nurtem, będzie w pewnym sensie jego kontynuatorem - dodaje prof. Pietraś.
Tak naprawdę wiele na temat tego, jak będzie wyglądać prezydentura Macrona wyjaśni się po 18 czerwca. Wtedy we Francji odbędą się wybory parlamentarne. - Aby mógł realizować swój program, będzie potrzebował wsparcia ze strony rządu. Jeśli powstanie rząd opozycyjny, a to jest możliwe, będzie mu niezwykle trudno sprawować władzę - ocenia prof. Podraza.
Polska na obrzeżach?
Co z prezydentury Macrona może wyniknąć dla Polski? - Przede wszystkim brak kłopotów związanych z polityką Marine Le Pen. Ona zmierzała nawet w kierunku wyjścia z Unii Europejskiej, a to oznaczałoby koniec wspólnoty - twierdzi prof. Podraza.
- Dla nas złą wiadomością może być to, że Macron jest zwolennikiem pogłębiania integracji, ale w ramach tzw. rdzenia, czyli strefy euro. To wiązałoby się z ideą Europy dwóch prędkości. Jeśli ktoś nie będzie w stanie nadążyć, to pozostanie w Unii Europejskiej, ale na jej obrzeżach. Dla państw Europy środkowo-wschodniej to niekoniecznie dobra wizja - ocenia prof. Pietraś.
Prezydent elekt w jednym z wywiadów przed drugą turą wyborów zapowiedział, że opowie się za sankcjami m.in. dla Polski, która jego zdaniem „narusza wszystkie zasady Unii”. Zdaniem politologów tych przedwyborczych zapowiedzi nie należy jednak demonizować.
>>>
"Oczekujemy, że Macron odejdzie od wyborczej retoryki, w której niesłusznie posługiwał się polskimi przykładami"
- Oczekujemy przede wszystkim, że Emmanuel Macron już jako prezydent Francji odejdzie od retoryki wyborczej, która, jak rozumiem, była na użytek wewnętrzny i niesłusznie w tej retoryce wewnętrznej posługiwał się przykładami polskimi - stwierdził Witold Waszczykowski.
- Uważam, że to było zagranie co najmniej niezręczne i ta retoryka wraz z wyborem prezydenta Macrona się skończyła - dodał.
Szef polskiego MSZ na konferencji prasowej po spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Portugalii Augusto Santosem Silvą pogratulował Macronowi wyborczego zwycięstwa. - Mamy nadzieję, że prezydent Emmanuel Macron odwiedzi Polskę i podejmie z nami rozmowy, by wspólnie rozwiązywać problemy europejskie, które przed nami stoją – powiedział.
Wideo: TVN 24 / x-news