(Archiwum rodzinne Koz
Honor Kozielewskich nie ma ceny. Nie jest na sprzedaż. Stryj dowiódł tego całym życiem. Staramy się podążać za nim – mówi dr Wiesława Kozielewska-Trzaska, córka chrzestna i bratanica Jana Karskiego.
– To nie jest żaden sukces, a przywrócenie znaczenia podstawowym normom moralnym. Jak bardzo i jak wielu chciałoby obsadzać się w roli depozytariuszy pamięci i spuścizny Jana Karskiego urodzonego jako Jan Kozielewski, nie uda się zniwelować faktu, że jego rodzina żyje i pozostaje jego ustawowymi spadkobiercami, którzy mają prawo mieć swoje zdanie. Dlatego nie cieszę się, a jestem przygnębiona i zmęczona przypominaniem, że Kozielewscy jednak są i mają coś do powiedzenia.
Co chce zatem Pani powiedzieć teraz?
– Chcę powiedzieć zwykłe, proste ludzkie słowo: Dziękuję panu ministrowi Radosławowi Sikorskiemu za rozwiązanie tej sytuacji. Miałem okazję rozmawiać z nim podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim z okazji 11 Listopada w zeszłym roku. Kierował do mnie słowa przeprosin za pominięcie rodziny Kozielewskich w procesie procedowania najwyższego odznaczenia amerykańskiego, Prezydenckiego Medalu Wolności, jakim Barack Obama pośmiertnie uhonorował Jana Karskiego oraz za to, że nie zaproszono nas na samą uroczystość.
Pan minister powiedział mi wtedy, że ministerstwo nie wiedziało o naszym istnieniu. Obiecał także, że medal niezwłocznie trafi tam, gdzie swoje najbardziej cenne memorabilia przekazał za życia Stryj – do Muzeum Miasta Łodzi i Gabinetu Jana Karskiego. Po miesiącach udręki biurokratycznej z urzędnikami MSZ, tak się wreszcie stało 13 lipca br., w rocznicę śmierci Stryja.
Odnoszę także wrażenie, że minister Sikorski nie miał świadomości, iż z Kozielewskimi nikt nie rozmawiał na temat "wymiany” nagrobka Jana Karskiego. Inaczej trudno byłoby sobie wyobrazić, aby szef polskiej dyplomacji mógł zapowiadać takie działanie już w listopadzie ubiegłego roku, nie widząc potrzeby kontaktu z ustawowymi spadkobiercami.
Dlatego w dobrej wierze zakładam moc sprawczą pana ministra w zażegnaniu wykreowanej w Waszyngtonie sytuacji konfliktowej i raz jeszcze powtarzam: Dziękuję.
Chcę oczywiście gorąco podziękować wszystkim, którzy w tych dniach udzielali naszej rodzinie wsparcia w domaganiu się elementarnego szacunku dla jej praw, myśli i uczuć. Skala tych reakcji przerosła nasze oczekiwania i zapamiętamy je z wdzięcznością.
Przy okazji... Co dzieje się z Medalem Wolności? Czy jest nadal w Łodzi?
– Tak, jest eksponowany w Gabinecie Jana Karskiego. Chcemy, jako rodzina odznaczonego, posiadająca z mocy ustawy prawo do Prezydenckiego Medalu Wolności, ostatecznie i definitywnie przekazać go mocą notarialnego aktu darowizny Muzeum Miasta Łodzi. Trwają w tej sprawie rozmowy z dyrekcją Muzeum i MSZ. Jako rodzina Jana Karskiego chcielibyśmy mieć to już za sobą jak najprędzej.
Ambasador w Waszyngtonie komunikując o zaprzestaniu akcji nagrobkowej powiedział: "Przyświecały nam wyłącznie szlachetne intencje, przede wszystkim dbałość o spuściznę po Janie Karskim, Polaku, który usiłował uratować świat i do końca swych dni żył tą ideą. Stanęliśmy jednak w obliczu niezrozumiałej dla nas bariery złej woli, która sprawiła, że zamysł obrósł atmosferą nielicującą z postawą Karskiego”. Co pani na to?
– Nic. Zapewne obracamy się w odmiennych kręgach wartości. Honor Kozielewskich nie ma ceny. Nie jest na sprzedaż. Stryj dowiódł tego całym życiem. Staramy się podążać za nim. Tylko tyle.
Rozmawiał: Patryk Małecki