Gina Rinehart to najbogatsza kobieta na świecie i dla niej jest oczywiste, że ludzie marnują życie, spotykając się z przyjaciółmi, pijąc i skarżąc się na swoją sytuację. Powinni za to więcej pracować, jeśli chcą być bogaci.... Ona sama jednak swoje pierwsze miliony odziedziczyła po ojcu.
W swojej kolumnie w gazecie "Australian Resources & Investments" 58-letnia Rinehart napisała, że nie ma jednoznacznego monopolu czy recepty na to jak zostać miliarderem.
"Jeśli ktoś zazdrości ludziom, którzy mają więcej pieniędzy, to zamiast coś robić, siedzą i narzekają. A to trzeba zrobić coś, by po prostu lepiej zarabiać. Może trzeba mniej czasu spędzać na pogaduszkach z przyjaciółmi, na piciu, paleniu? Trzeba stać się człowiekiem, który pracuje bardzo dużo, inwestuje i buduje nowe strategie. Tak by dla innych tworzyć miejsca pracy" - zaznaczyła.
Australijka opowiedziała o ludziach, którzy wywodzą się z nizin społecznych a potrafili się z nich wyrwać i stać się dobrze zarabiającymi pracownikami. Tak właśnie rozpoczynał również jej dziadek. Na początku czyścił stajnie, później stał się właścicielem firmy logistycznej.
"Czego uczymy się z takich historii? Ciągle tego samego, a mianowicie, że można stać się bogatym, nawet nie pracując zbyt ciężko. Trzeba jedynie podjąć ryzyko, a zarobione pieniądze na nowo inwestować" - oceniła miliarderka.
Ona sama nie może sie jednak pochwalić takim awansem społecznym. Oddziedziczyła, bowiem w 1992 roku majątek po swoim ojcu. Wielkim magnacie, handlującym żelazem, który pozostawił jej w spadku 75 mln dolarów. Udało jej się to znakomicie zainwestować i wielokrotnie pomnożyć. Nie musiała jednak zaczynać od zera.
Od Rinehart można nauczyć się nie tylko jak powiększyć swój majątek, ale również przekonać się, że pieniądze szczęścia nie dają. Ma czwórkę dzieci, ale z trójką z nich od lat nie rozmawia. Pokłóciła się o...pieniądze.