O nowym papieżu Franciszku I z ks. Jerzym Twarogiem, bernardynem, rektorem Polskiej Misji Katolickiej w Argentynie rozmawia Waldemar Piasecki.
Cechuje go prostota wyrażania myśli, przy jednoczesnej bogatej duchowości, żarliwości i rozmodleniu. Tak modlącego się hierarchy doprawdy nie spotyka się często. Oczywiście, jak nakazuje tradycja jezuicka, jest błyskotliwym intelektualistą i bardzo dobrym organizatorem. Zaraz dodaję – przy całej franciszkańskiej wrażliwości na biedę, krzywdę i poniżenie.
- Podobno jest kontynuatorem linii Jana Pawła II?
- Zdecydowanie tak. Nominację kardynalską otrzymał w 2001 roku z rąk błogosławionego Jana Pawła II. Papieża-Polaka kochał i wielokrotnie dawał tego dowody. Uczestniczył w organizowanych w naszym kościele mszach po śmierci Ojca Świętego, w mszach za jego beatyfikację. Był zawsze otwarty na sprawy społeczności polskiej i naszej Polskiej Misji Katolickiej w Argentynie.
- Rola Ameryki, a zwłaszcza Ameryki Łacińskiej i Południowej w Kościele jest niemożliwa do przecenienia. To ostoja Kościoła. Papież znający to z własnego doświadczenia lepiej będzie to rozumiał. Taki wybór konklawe uważam za nieprzypadkowy. Pozaeuropejski papież jest nadzieją Kościoła.
- Franciszek I ma 76 lat. To wiek, kiedy hierarchowie przechodzą na emeryturę?
- Nie sądzę, aby wiek stanowił jakieś ograniczenie. Jest w dobrej kondycji. Elegancki pan, zdrowo myślący intelektualista. Znakomity kapłan.
- Jak rozumiem, nie ma ksiądz wątpliwości, że Franciszek I będzie dobrym papieżem...
- Żadnych. Przekonamy się o tym bardzo szybko.