Do pasa startowego w Smoleńsku pozostał tylko kilometr. Właśnie wtedy prezydencki samolot Tu-154 zahaczył skrzydłem o pierwsze drzewo. Taki komunikat ogłosiła Międzynarodowa Komisja Lotnicza, która bada przyczyny katastrof.
- Ustalono, że miejsce pierwszego zetknięcia maszyny z drzewami znajduje się w odległości 1050 metrów od początku pasa startowego, 40-45 metrów na lewo od jego osi - podała komisja, którą cytuje agencja RIA-Nowosti.
Według komisji po 200 metrach samolot lewym skrzydłem uderzył w kolejne drzewo, po czym ostro skręcił w lewo i odwrócił się.
Specjaliści przekazali, że podstawowe fragmenty maszyny leżały w odległości 350-500 metrów od początku pasa startowego, 150 metrów na lewo od jego osi.
Smoleńsk: Katastrofa samolotu Tu 154. Prezydent Lech Kaczyński był na pokładzie. Nikt nie przeżył
Wcześniej szefowa komisji Tatiana Anodina poinformowała, że prezydencki Tu-154M podjął tylko jedną próbę lądowania.
- Prace trwają, są prowadzone starannie, skrupulatnie, w pełnej współpracy ze stroną polską - oświadczyła Anodina, zapewniając, że po zakończeniu prac komisja ogłosi ich wyniki.
Tymczasem od czwartku w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych i trwają badania zawartości trzeciej czarnej skrzynki z prezydenckiego Tu-154 - tej, którą zamontowali Polacy. Urządzenie zostało przewiezione do Polski w czwartek tą maszyną, która przywiozła ciała 34 ofiar katastrofy.
Badania skrzynki rozpoczęły się już ostatniej nocy i mają potrwać kilka, a nawet kilkanaście dni. Wszystkie parametry lotu, które zarejestrowała czarna skrzynka, zostały zapisane na twardym dysku. Zanim zostaną odczytane, technicy muszą je zdeszyfrować.
Smoleńsk, czarne skrzynki: Piloci wiedzieli, że mają tylko kilka sekund