Przez posesję Sławomira Prucnala mieszkańcy Rakszawy koło Łańcuta zrobili sobie skrót do kościoła. Gdy ją ogrodził, z ambony podczas mszy padły na ten temat ostre słowa. Jeszcze tej samej nocy ktoś pomalował mu sprejem elewację.
– Mimo że z nazwiska mnie nie wymienił, to od razu wszyscy zorientowali się, że chodzi o moją osobę. Od tamtej pory odczuwam wrogość ze strony niektórych mieszkańców – mówi pan Sławomir.
Prucnal mieszka w Rakszawie, jednak należy do parafii w Trzebosi i co niedziela uczęszcza do leżącej w jego sąsiedztwie kaplicy pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Jak podkreśla, jest osobą wierzącą i zaangażowaną w sprawy parafii. Na dowód tego pokazuje liczne podziękowania od proboszcza. Przed tegoroczną Wielkanocą ufundował witraż do kościoła wart 4 tys. zł.
Konflikt wybuchł, gdy ogrodził swoją działkę, przez którą niektórzy parafianie robili sobie skrót w drodze do kościoła.
– To jest moja własność. Nie zrobiłem nic złego, na wszystko mam dokumenty i wymagane pozwolenia. Zresztą, do kaplicy prowadzi droga publiczna, z której każdy może korzystać, a nie jak do tej pory chodzić przez moje podwórze – przekonuje pan Sławomir.
Pierwszej nocy po kazaniu nieznani sprawcy pomalowali sprejami elewację domu i budynku gospodarczego pana Sławomira. Pojawiły się też napisy "złodziej” i "zrób bramę”.
– Zrobiłem kosztorys, według którego pozbycie się mazideł i napisów będzie mnie kosztować blisko 7 tys. złotych – mówi Prucnal i czeka na wynika postępowania prowadzonego przez policję w Rakszawie.
– Dochodzenie pod nadzorem prokuratury w Łańcucie jest w toku. Prowadzimy czynności wyjaśniające i przesłuchujemy świadków – potwierdza asp. sztab. Ryszard Tkacz z komendy policji w Rakszawie.
Prucnal za pośrednictwem adwokata zwrócił się do proboszcza z żądaniem przeprosin, które powinien wygłosić na jednym z kazań w ciągu 14 dni od otrzymania pisma. Termin minął we wtorek. Przeprosin nie było.
– Nie pozostaje mi nic innego jak pozwanie do sądu proboszcza o zniesławienie. Nie atakuję Kościoła, tylko żądam przeprosin od księdza. Przez jego słowa stała mi się krzywda, a moje dobre imię, jakim cieszyłem się na wsi zostało zniszczone – mówi Prucnal.
Ksiądz Józef Fila, proboszcz parafii w Trzebosi przepraszać jednak nie zamierza i gotowy jest spotkać się z Prucnalem w sądzie.
– Byłem w kurii i rozmawiałem o tej sprawie z biskupem. Nie wymieniłem tego pana z imienia i nazwiska, bo takich przypadków jest więcej. Tą drogą, którą zagrodził pan Prucnal, przez wiele lat chodziły pogrzeby. Zresztą, jeżeli człowiek zagradza ludziom często starszym i schorowanym drogę do kościoła, to czy ja mam wejść do niego po kolędzie? – mówi proboszcz.
– Jeżeli ktoś korzysta do woli z drogi publicznej, a sam zabrania drugiemu człowiekowi przejechać czy przejść przez posesję, to czy jest on w porządku? – kończy proboszcz.
Nowiny24.pl: Ksiądz proboszcz kontra mieszkaniec Rakszawy. Po kazaniu ktoś zniszczył dom