Ministerstwo Klimatu zgadza się na czasową sprzedaż najgorszego węgla, najbardziej trującego środowiska. To sposób na obniżenie cen surowca.
O wysokich cenach węgla pisaliśmy nie raz. Przez atak Rosji na Ukrainę i zatrzymanie importu węgla z Rosji, zaczęło go w Polsce brakować. Jednocześnie ceny poszły mocno w górę. O ile rok temu tona paliwa kosztowała jakieś 1,5 tys. zł, to teraz trzeba zapłacić ponad 3 tys. zł. To jeszcze nie koniec kłopotów, bo okazuje się, że kopalnie węgla sprzedają po „normalnych” cenach, ale rosną one w składach opału.
Dlatego właśnie państwo ma dopłacać składom, które zdecydują się wrócić do cen z 2021 roku.
To jedna część rządowego planu, a system dopłat nie wszedł jeszcze w życie. Ma zacząć obowiązywać na przełomie lipca i sierpnia.
To jednak nie koniec, bo okazuje się, że Ministerstwo Klimatu zniosło czasowo normy dotyczące sprzedawanego węgla. Zostały wprowadzone w 2018 roku, aby wyeliminować palenie w domach surowcem najniższej jakości i najbardziej szkodzącemu środowisku.
Teraz jednak resort zezwala na sprzedaż takiego węgla. Tak ma być przez 60 dni.
„Celem podjętych działań legislacyjnych jest zwiększenie, w możliwie krótkim czasie, dostępności węgla dla gospodarstw domowych i małych kotłowni oraz obniżenie jego ceny" - poinformowała Walczak, dodając, że rozwiązanie to ma dodatkowo wspomóc proces stabilizowania sytuacji na rynku i zabezpieczyć gospodarstwa domowe przed sezonem zimowym” – wyjaśnia resort i zaznacza: „Jednakże zgodnie z ustawą zabrania się wprowadzania do obrotu (sprzedaży) z przeznaczeniem do użycia w sektorze bytowo-komunalnym paliw stałych takich jak muły węglowe, flotokoncentraty czy też węgiel brunatny”.