Sejm głosami koalicji rządowej przegłosował w budżecie na 2012 rok kontrowersyjną decyzję o odebraniu Senatowi funduszy na wspieranie Polonii na świecie i przekazanie ich do resortu spraw zagranicznych. Chodzi o prawie 66 mln złotych.
– Jestem niezmiernie ciekaw tych "nowych” zadań. Jak również pełen podziwu dla optymizmu ministra co do "zaufania” naszej diaspory do instytucji krajowych.
Polonia głośno mówi, że teraz będzie musiała "czapkować” u pań i panów konsulów, od których woli będzie zależeć czy zechcą pomóc czy też nie.
Nie trzeba wielkiej fantazji, aby sobie wyobrazić, że łatwiej pomoc będą dostawać ci "grzeczni”, bezkrytyczni wobec konsulatów i ich pracy, a bardziej niezależni czy krytyczni – rzadziej lub wcale. Po prostu jest to wstęp do koncesjonowania Polonii.
A może po prostu MSZ chce być dla Was ojcem i matką uważając, że może wam lepiej dogodzić, bo zna was lepiej niż Senat, a wy tego nie dostrzegacie?
– My tatusiów i mamuś z konsulatów, wydzielających nam kieszonkowe, naprawdę nie potrzebujemy. Komuś w Warszawie może się wydawać, że wymyśli sobie Polonię za swoim biurkiem. Parę takich przykładów organizacji "polonijnych” zdalnie zakładanych było i skończyły się fiaskiem.
Nie wyszły poza formułę polskiego klubu przy ambasadzie, okazały się nieskuteczne, a ich animatorzy zniechęcili się nie porobiwszy spodziewanych karier. Taka logika przypomina stare PRL-owskie czasy, i tu marszałek Borusewicz chyba Polonię amerykańską zna lepiej, niż ktoś inny.
Polscy prawnicy w Stanach już zwracają uwagę na dwuznaczność sytuacji, kiedy obywatele USA skupieni w organizacjach polonijnych będą otrzymywali fundusze od obcego rządu, a nie organizacji pozarządowych czy parlamentu.
– Nie jestem prawnikiem, ale rozumiem zastrzeżenia i czytałem prawo dotyczące "foreign agents.” Tu może chodzić nawet o przepisy o lobbingu które mogą podważyć całą tę "reformę”. Znam też państwa, gdzie taki rodzaj relacji może przynieść konkretne reakcje retorsyjne. Na przykład, na Białorusi, Litwie czy Ukrainie.
Może to zostać tam odebrane, jako instalacja czegoś na kształt V Kolumny. A Polonia zdecydowanie czymś takim nie jest i bynajmniej nie pragnie być tak kojarzona.
Praktyka wypełnia swej misji wobec polskiej diaspory przez Senat była krytykowana. Dotyczyło to także rozdzielania pomocowych środków finansowych. Czy to nie może być argumentem na korzyść obecnej zmiany?
– Nie. Jest to klasyczny przykład relacji pryncypiów i praktyki. Pryncypium, jakim jest umiejscowienie spraw Polonii w wybieranym przez obywateli Senacie jest czymś innym niż realizacja tego pryncypium w praktyce.
Krytyczni wobec zmian senatorowie, w tym także wielu z Platformy Obywatelskiej, zwracają uwagę, że takie decyzje powinna poprzedzić debata publiczna, także z udziałem Polonii, a nie dokonywanie ich w trybie nagłym.
– Podzielam ten pogląd. Zwracam też uwagę, że tylko styczniu br. była to trzecia bardzo wrażliwa regulacja prawna procedowana w podobnym stylu. Najpierw chodziło o zaopatrzenie w leki, potem o porozumienie ACTA, a teraz o Polonię.
To nie jest dobra passa i ktoś to powinien dostrzec. Po co, po skutecznym zantagonizowaniu: ludzi chorych i internautów, teraz antagonizować polską diasporę?
Obserwatorzy polskiej sceny politycznej uważają, że marszałek Bogdan Borusewicz tak łatwo broni nie złoży i będzie walczył. W lutym br. ustawa budżetowa przyjęta przez Sejm ze zmianą dotycząca Polonii, trafi do Senatu.
– Na pewno Polonia będzie mu kibicować. Liczymy, że nastąpi jednak opamiętanie. Senat z dużym prawdopodobieństwem wprowadzi poprawkę na korzyść Polonii.
Test prawdy nastąpi, kiedy ustawa wróci do Sejmu z taką poprawką. Oczywiście koalicja może zarządzić dyscyplinę głosowania, i "reformę” przepchnąć na siłę. Wtedy jednak u Polonii po prostu przegra.
Rozmawiała: Justyna Green, Baltimore