"Cham zawinił, przewodniczącego powiesili - tak trawestując przysłowie oceniam decyzję zarządu mojej partii. Nie rozumiem jej sensu, ale godzę się z wszelkimi konsekwencjami" - napisał na swoim blogu Janusz Palikot, komentując partyjny wyrok na niego.
"Jeśli kara ma być skuteczna, powinna być sprawiedliwa, mieć bezpośredni związek z winą, a najlepiej, żeby była zrozumiała dla skazanego. Informuję, że dla mnie nie jest zrozumiała i czekam na posiedzenie klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, by dobrze ją przyswoić. Chcę być ukarany za wypowiedziane i napisane słowa, a nie za czyny, które dotychczas nie znajdowały złych ocen w Platformie. Mówię o mojej pracy w Komisji" - dodał Palikot.
"Jestem w PO i chcę być dla tej partii pożytecznym, chcę ją budować, zrealizować jej program dla dobra ludzi, którzy nam zaufali i wygrać wspólnie z nią kolejne wybory, i robię wszystko, żeby tak się stało. Może więc powinienem spalić swoją kukłę przed Sejmem, żeby odczynić złe duchy, a dobrym duchom oddać się - nago, jak żąda »Dziennik« - i zawierzyć im swoją przyszłość? Są jakieś dobre duchy?" - czytamy w blogu Palikota.
Palikot wyrósł w ubiegłym roku na głównego skandalistę w parlamencie. Najpierw dopytywał się, czy prezydent Lech Kaczyński ma problemy z alkoholem, potem nazwał o. Tadeusza Rydzyka belzebubem. Twierdził również, że Polska byłaby przyjemniejszym krajem, gdyby politycy PiS palili marihuanę. Wreszcie przyniósł do telewizyjnego studia świński łeb jako znak ostrzegawczy dla władz PZPN.
Wczoraj zarząd PO zarekomendował dla niego karę: naga i usunięcie ze stanowiska szefa Sejmowej Komisji Przyjazne Państwo. Decyzja ma zapaść za tydzień.