"Zdobyłem kopie dokumentów z teczki IPN - tej samej, do której każdego dnia mogą sięgnąć historycy z Instytutu, gdyby tylko pragnęli zająć się przeszłością szefa PiS tak namiętnie, jak zajmowali się przeszłością Wałęsy" - pisze na blogu Janusz Palikot.
Dalej lubelski poseł PO streszcza zawartość teczki: "Jar był w Warszawie. Oddychał wolnością. Jeśli wierzyć tym dokumentom, a ja nie mam do nich zaufania, ponieważ stworzyli je przedstawiciele komunistycznej sotni, w dniach stanu wojennego Jar był wystraszonym i spolegliwym obywatelem. Czy to jest prawda? Nie mam pojęcia: to ubecka prawda. Dokładnie taka, jaką pokazał IPN pisząc o Wałęsie. Dla mnie ma ona kształt szamba, ale przecież niczym innym jak właśnie zawartością ubeckiego szamba zaatakowano Wałęsę".
Palikot podkreśla, że "nie wie", czy wierzyć w prawdziwość podawanych w teczce faktów. "Tak jak nie wiem, czy mam prawo wierzyć w dokumenty cytowane przeciwko Wałęsie. To jest ta sama metoda, to samo źródło, ten sam styl! Ja tylko cytuję dokument - na podobieństwo Zyzaka, Cenckiewicza, Gontarczyka i im podobnych. Nie robię nic, czego nie robiliby oni" - pisze Palikot.
Poseł PO stwierdza, że "nie ma żadnej przyjemności w grzebaniu w życiorysie Kaczyńskiego", który określa jako "życiorys nudnego faceta, który niewiele znaczył w tamtych latach".
"Wszystkich oczekujących sensacji zawiodę: nie będę publikował innych zebranych przez bezpiekę faktów z życia intymnego Jarosława Kaczyńskiego, nie chcę wywalać na światło dzienne całej reszty dokumentów, szukać w nich smaczków (są) i pastwić się nad biografią Jara" - zapewnia Palikot.
Poseł oddaje jednak Kaczyńskiemu honor: "(...) w dokumentach SB wyraźnie jest napisane, że nie godzi się on podpisać lojalki, są nawet stosowne pisma w tej sprawie. Jednocześnie można znaleźć ślady informacji o "ustnej zgodzie” na przestrzeganie przepisów prawa stanu wojennego " - kończy Palikot.