Kiedy meldowałem się w hotelu powiedziano mi, kiedy będzie śniadanie i gdzie jest najbliższe miejsce ukrycia – opowiada Krzysztof Łątka z Lublina, który teraz jest w Ukrainie.
- Kiedy przyjechał pan do Ukrainy?
– W niedzielę wieczorem, do Lwowa. Zostałem zaproszony do udziału w seminarium na temat pozyskiwania grantów. Na początku 2023 startuje program Polska-Ukraina. Mam opowiadać o możliwościach zdobycia środków na różne działania samorządów czy innych organizacji.
- Kiedy usłyszał pan pierwszy alarm?
– W poniedziałek rano. Trzeba wiedzieć, że dziś w Ukrainie alarmy są dosyć często – za każdym razem gdy pojawiają się informacje, że w jakimś kierunku lecą rakiety. Nie zawsze jednak uderzają w miejsce, w którym akurat znajduje się człowiek. Tym razem było inaczej. Zaatakowano Kijów i Lwów. Byłem wtedy w hotelu. Sądziłem, że zdążę wypić kawę i nagle usłyszałem wybuch. Jeden, drugi, trzeci i kolejne. Wiedziałem, że to nie są żarty.
- Gdzie się pan ukrył?
– W podziemiach pod peronami kolejowymi.
- Była panika?
– Nie. Wszystko jest to dobrze zorganizowane. Wszyscy na alarmy, na zagrożenie są przygotowani. Wiedzą co mają robić. Kiedy meldowałem się w hotelu powiedziano mi, o której godzinie jest śniadanie i gdzie jest najbliższe miejsce ukrycia.
- Rozmawiamy we wtorek rano. Gdzie pan jest teraz?
– W Iwano Frankowsku. Od 40 minut wyje alarm.
- I gdzie się tu można ukryć?
– Akurat jestem w miejscu, w którym miałem prowadzić szkolenie. To budynek po starej fabryce, został wyznaczony jako miejsce schronienia.
- Jak wygląda życie w mieście? Jest prąd?
– Tak. Pod tym względem nie ma większych utrudnień. Wiem, że Rosjanie zaatakowali elektrociepłownię, ale ciepła woda w kranie też jest.
- Ukraińcy spodziewali się zemsty Putina?
– Sądzę, że tak. I widać, że są na takie ataki przygotowani. Tu, na zachodzie Ukrainy, od dłuższego czasu nie było rosyjskich rakiet, ale teraz wcale nie są zaskoczeniem. Ukraińcy liczyli się z tym. Nie ma paniki, nie ma narzekania. Ich morale jest bardzo wysokie. Każdy sukces na froncie, jak zniszczenie mostu krymskiego, działa bardzo pozytywnie. Wiemy, że to walka Dawida z Goliatem, ale w takiej sytuacji skuteczne stawianie oporu to też sukces.