W meczu, jaki toczy szwajcarska minister sprawiedliwości i policji Eveline Wider-Schlumpf z Romanem Polańskim jest dla niej 1:0. Dziś odrzuciła prośbę adwokatów polskiego filmowca o zwolnienie go z aresztu.
Szefowa wymiaru sprawiedliwości Szwajcarii już jest krytykowana. Chodzi przede wszystkim o to, że aby pojmać na terenie tego kraju kogokolwiek i poddać ekstradycji, nie wystarczy posiadać z państwem o to występującym podpisaną umowę. Inkryminowany czyn powinien w chwili aresztowania podlegać karze także w Szwajcarii. To, co zarzuca się Polańskiemu, w tym kraju uległoby przedawnieniu po 15 latach.
Aresztowanie już jest zaskarżone w Szwajcarii jako bezpodstawne w związku z przedawnieniem ewentualnego przestępstwa, jakiego dotyczy. Sąd ma je rozpatrywać, ale termin nie jest jeszcze znany. Jest niemal pewne, że w przypadku pozytywnego dla Polańskiego postanowienia, Schlumpf się odwoła do wyższej instancji. Analogicznie w sytuacji odwrotnej.
Amerykańscy adwokaci filmowca Douglas Dalton, Chad Hummel i Bart Dalton kierują z kolei sprawę do kalifornijskiego sądu apelacyjnego. Jak twierdzą, nie tylko nie zostali uprzedzeni o zamiarze ekstradycji, ale byli wielokrotnie zapewniani przez zastępców prokuratora okręgowego Los Angeles, Steve’a Cooleya, iż żadne kroki ekstradycyjne przeciwko artyście nie będą podejmowane. Ta deklaracja stoją w oczywistej sprzeczności z wypowiedzią rzeczniczki porkuratury Sandi Gibbson, która poinformowała media, że podejmowano kilka usiłowań przeprowadzenia zatrzymania i ekstradycji reżysera. Prawnicy Polańskiego uważają, że prowadzona z nimi gra prokuratury narusza prawo.
Nie ma natomiast żadnych wątpliwości ścigający filmowca od paru ładnych lat po świecie prokurator okręgowy Los Angeles, Steve Cooley. Mówi z nieukrywaną satysfakcją: - Polański chciał załatwić sprawę na swoich warunkach, ale będzie ona załatwiona na warunkach aparatu sprawiedliwości w Los Angeles.
Ten republikański prawnik pełni swą funkcję już drugą kadencję. Znany jest z wielu niekonwencjonalnych zachowań, m.in. nazywania niewiarygodnymi głupcami ławy przysięgłych, gdy wydaje wyrok nie po jego myśli. Rozgłos, jakiego przysparza mu zatrzymanie światowej sławy reżysera i ewentualne postawienia go przed sądem w Los Angeles niewątpliwie mogą otworzyć mu drzwi do dalszej kariery.
Pytany w sprawie ewentualnego prawa łaski dla Polańskiego, gubernator Kalifornii, znany aktor Arnold Schwarzenegger, mówi, że jakkolwiek podziwia filmy reżysera, to nie widzi powodu, aby traktować go inaczej niż innych.
Jest jednak dobra wiadomość dla reżysera. Do teamu adwokackiego dołączył gwiazdor waszyngtońskiej palestry Reid Wiengarten, nie tylko bardzo skuteczny w sądzie, ale także jeden z najbliższych przyjaciół swego kolegi-adwokata Erica Holdera, dziś szefa resortu sprawiedliwości i prokuratora generalnego w administracji Baracka Obamy.
To Holder będzie ostatecznie decydował czy Ameryka będzie żądać ekstradycji Polańskiego. Zapewne prawnicy zechcą wykazać, że sprawa ta w ogóle nie kwalifikuje się do ekstradycji, bowiem Polański miał otrzymać wyrok zaledwie jednego roku pozbawienia wolności.
Częściowo zresztą już odsiedziany podczas obserwacji psychiatrycznej. Po drugie, mogą chcieć dowieść, że prokuratura przez długie lata nie miała zamiaru ścigać filmowca po świecie, a jej akcja jest rodzajem odpowiedzi na wniosek Polańskiego o umorzenie jego sprawy z powodu zarzucanych tejże prokuraturze naruszeń prawa w prowadzonym przeciw niemu postępowaniu.
Szwajcaria ma kaca po zatrzymaniu Romana Polańskiego w celowo zastawionej pułapce. Szefowa szwajcarskiej dyplomacji, Micheline Calmy-Rey, starając się łagodzić fatalne wrażenie, jakie to zrobiło, mówi, że forma zatrzymania była... nietaktowna.