

Czasami niewiele trzeba, żeby samolot nie wystartował. Gigantyczne opóźnienia spowodowane bywają... przemarszem żółwi, śpiewem kobiety na pokładzie albo bójką między pasażerami.

Inny przypadek zanotowały linie Egypt Air. Transportowano sześć koni saudyjskiego księcia. Tuż przed startem wpadły one w panikę, a pilot z powodów bezpieczeństwa odmówił wyruszenia w podróż. Lot opóźnił się, zatem o parę godzin.
Historia z żółwiami powtarza się regularnie. Dbają one o opóźnienia na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Wybrały one sobie, bowiem pasy startowe jako najkrótszą drogę do pobliskiego miejsca, gdzie składają jajka. Zanim przejdą lub pracownicy zbiorą zwierzęta z drogi mija nawet kilka godzin.
Jeden z lotów Delty w ogóle się nie odbył, bo dwóch pasażerów zaczęło się bić. Nikt nie zdołał ich rozłączyć na pokładzie, więc lot musiał zostać odwołany.
Hitem był powód opóźnienia lotu z Nowego Jorku do Trinidadu. Na pokładzie znalazła się śpiewająca kobieta. Robiła to ze stresu i nie mogła przestać. Pilot zadecydował, że samolot nie ruszy dopóki pasażerka się nie uspokoi. A że ona nie zdołała tego zrobić, musiała zostać wyprowadzona. (PAP Life)