W poniedziałek zamknięto liczącą 2,8 tys. uczniów katolicką szkołę średnią w dzielnicy Fresh Meadows na Queensie. Powód - świńska grypa, którą uczniowie przywieźli z wycieczki do Meksyku.
- Byłam przerażona, moja 15-letnia córka Jill leciał z nóg, mówiła od rzeczy, była cała rozpalona. Zmierzyłam jej temperaturę i zobaczyłam 40,4 stopni C. Natychmiast zabrałam ją na pogotowie - opowiada Mary Borowski, matka jednej z chorych.
Postanowiono działać. Służby medyczne pobrały wymazy z gardła i nosa wszystkich, którzy mieli objawy grypy i przekazano je do Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC). U ośmiu uczniów stwierdzono obecność w organizmie wirusa H1N1 wywołującego świńską grypę.
W sobotę popularna telewizyjna stacja NY 1, a z nią CNN podały, że świńska grypa jest już w mieście w "jednej ze szkół na Queensie”. W niedzielę oficjalnie zakomunikował o tym przed kamerami telewizyjnymi burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg, któremu towarzyszył m.in. miejski komisarz ds. zdrowia Thomas R. Frieden.
- Wszystkie przypadki świńskiej grypy u uczniów mają łagodny przebieg i nie budzą obaw - mówił Frieden.
Dodał, że miasto przygotowało kilka milionów masek na wypadek epidemii oraz miliony dawek specyfiku antygrypowego "Tamiflu”, który - jak wiele na to wskazuje - może być skuteczny w walce ze świńska grypą. Ponadto przygotowano dużą ilość dodatkowych wentylatorów szpitalnych dla osób ciężko chorych.
Fakt stwierdzenia świńskiej grypy "za progiem” wzbudził zrozumiałe zaniepokojenie mieszkańców dzielnicy Fresh Meadows, gdzie od lat znajdują się mieszkania nowojorskich pracowników PLL "Lot” i kwatery załóg polskich samolotów. W niedzielę w miejscowych centrach handlowych, dużych sklepach i kinach obserwowano znacznie mniejszy ruch niż zazwyczaj. Wiele osób zapowiedziało, że w tym tygodniu nie pośle dzieci do szkoły - poczekają na rozwój wypadków.
W tej chwili nie są znane decyzje władz miejskich związane ze świńską grypą. Znając jednak doświadczenia Nowego Jorku w innych sytuacjach krytycznych, można być pewnym, że panika miastu nie grozi, nawet gdyby uderzenie choroby było silniejsze niż dotychczas.
Jak dotąd choroba szaleje przede wszystkim w Meksyku, gdzie pochłonęła już 108 ofiar śmiertelnych, a chorych jest co najmniej pięć tysięcy. W USA, poza Nowym Jorkiem, zdiagnozowano 11 przypadków świńskiej grypy w Teksasie, Kalifornii i Kansas.
Spore emocje zapanowały w Waszyngtonie, kiedy okazało się , że na jednym ze zdjęć z niedawnej wizyty Baracka Obamy w Meksyku, prezydent ściska dłoń mężczyźnie, który... zmarł na świńską grypę. Natychmiastowe badania lekarskie pokazały jednak, że głowie państwa nic nie zagraża.