Prezydent może brać udział w posiedzeniach Rady Europejskiej, o ile uzna to za stosowne - orzekł Trybunał Konstytucyjny. Zwycięstwo prezydenta nie jest jednak pełne. Trybunał podkreśla, że prezydent i premier powinni współdziałać.
Sędziowie dodali, że to premier reprezentuje Polskę na posiedzeniach Rady Europejskiej i przedstawia stanowisko ustalone przez Radę Ministrów.
Podczas rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym ws. sporu kompetencyjnego między premierem a prezydentem o ustalanie składu delegacji na szczyty unijne przez sześć godzin sędziowie zadawali pytania uczestnikom postępowania.
W oświadczeniach końcowych strony postępowania podtrzymały swoje stanowiska prezentowane od początku rozprawy. Przedstawiciele rządu twierdzą, że to premier jest uprawniony do wyznaczania składu delegacji na szczyty UE. Strona prezydencka twierdzi, że w tej sprawie nie można mówić o sporze kompetencyjnym.
Z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego wystąpił Donald Tusk. Premier podjął taki krok w wyniku październikowego sporu z Lechem Kaczyńskim o skład polskiej delegacji na szczyt UE w Brukseli. Doszło wtedy do pamiętnej kłótni o samolot.
Kancelaria premiera odmówiła prezydentowi przelotu rządową maszyną. Lech Kaczyński poleciał do Brukseli wyczarterowanym samolotem LOT.
W trakcie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym wniosek złożyła także strona prezydencka - o umorzenie postępowania wystąpił szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki. - Premier składając wniosek do TK wyraził raczej prośbę o wykładnię konstytucji, a nie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, bo tutaj nie ma przedmiotu sporu - przekonywał sędziów Kownacki. Jednak TK oddalił ten wniosek.
(tw)