Niebezpieczny początek wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji. W kilka godzin po przylocie, kolumna samochodów wiozących prezydentów została ostrzelana przy granicy z Osetią Południową.
Prezydenci chcieli zobaczyć jeden z obozów dla uchodźców przy granicy z Osetią Południowej. Konwój zostały zatrzymany na jednym z posterunków. Nagle usłyszano strzały.
Minister z Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński poinformował, że zostały oddane trzy serie z karabinu maszynowego.
Nie wiadomo na razie kto oddał strzały. Konwój jest już bezpieczny i jest w drodze do Tbilisi. Lechowi Kaczyńskiemu nic się stało. Prezydenci ze względów bezpieczeństwa zmienili samochód.
Prezydencki minister Michał Kamiński dodał, że według mapy drogowej miejscowość Alchagori, w której doszło do ostrzału, powinna być w rękach Gruzinów. Kolumna natrafiła jednak na posterunek żołnierzy rosyjskich.
- Ta wioska bezwględnie powinna być pod kontrolą gruzińską - mówił minister.
23 listopada przypada piąta rocznica bezkrwawej "rewolucji”, która doprowadziła do ustąpienia prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadzego i wyboru na to stanowisko Saakaszwilego.
W 2003 r. demonstranci kierowani przez Saakaszwilego zdobyli parlament, blokując inauguracyjną sesję nowego gruzińskiego parlamentu, opanowali Tbilisi i wymusili rezygnację Szewardnadzego. Uzbrojeni byli w jedynie w róże i stąd nazwa "Rewolucja Róż”.