Co najmniej 34 osoby zginęły, a około 190 zostało rannych po zamachach na lotnisku Zaventem i w metrze w centrum miasta. Rannych jest troje Polaków. O napiętej sytuacji w stolicy Belgii opowiadają nam lubelscy posłowie do Parlamentu Europejskiego
We wtorek po godz. 8 halą odlotów lotniska Zaventem, położonego 12 km od Brukseli, wstrząsnęły dwa wybuchy. W wyniku eksplozji zginęło 14 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Trzeci ładunek znalazły i rozbroiły służby. Do eksplozji doszło też na stacji metra Maelbeek, położonej ok. 100 metrów od siedziby Komisji Europejskiej. Tam zginęło 20 osób, a 106 zostało rannych. Ofiar mogło być znacznie więcej, ale część pracowników instytucji europejskich wyjechało na święta. Ruch w metrze był więc mniejszy niż zwykle.
Według informacji lokalnych mediów, tuż przed wybuchem na lotnisku słychać było okrzyki w języku arabskim. Przy zwłokach zamachowca policja znalazła karabin Kałasznikowa, znaleziono także pas z materiałami wybuchowymi, które nie eksplodowały. W ciałach rannych były fragmenty śrub i gwoździ.
Do zamachów przyznało się tzw. Państwo Islamskie.
– Bojownicy Państwa Islamskiego przeprowadzili we wtorek serię zamachów bombowych, wykorzystując do tego pasy i ładunki z materiałami wybuchowymi, a ich celem było lotnisko i stacja metra w centrum stolicy Belgii - Brukseli – poinformowała powiązana z islamistami agencja prasowa Al-Amak.
Chaos
W Brukseli nie działała we wtorek komunikacja miejska. Nie jeździły autobusy, tramwaje ani metro. Przebywa tam obecnie europoseł Mirosław Piotrowski z Lublina, który rano uczestniczył w posiedzeniu jednej z komisji.
– Z mediów dowiedziałem się o wydarzeniach na lotnisku. Później, idąc do Parlamentu Europejskiego, słyszałem wyjące syreny i na miejscu usłyszałem o wybuchach w metrze. Mój współpracownik w drodze do biura widział ludzi uciekających ze stacji Maelbeek. Niektórzy byli zakrwawieni – relacjonuje Piotrowski. – Ludzie są przestraszeni, ale też zaniepokojeni tym, jak wrócą do domów na święta. Wiele osób ma zarezerwowane bilety na dziś lub jutro. Sam planowałem lecieć do domu w środę, ale w tej chwili nie wiem co będzie.
O nastrojach w Belgii mówi też europoseł Krzysztof Hetman. – Nikt z osób, z którymi rozmawiałem nie zamierza wracać do Polski samolotem, ani nawet pociągiem. Organizują sobie samochody – mówi europoseł. Były marszałek woj. lubelskiego obecnie przebywa w Lublinie i jest w kontakcie ze swoimi współpracownikami w Brukseli. – Jedni zostają w swoich miejscach pracy i czekają. Inni wracają do domu na piechotę, bo komunikacja miejska przestała funkcjonować. Panuje kompletny chaos, coraz trudniej jest się dodzwonić do ludzi, bo sieci telefonii komórkowych są przeciążone.
Ranni celnicy nie są z Lubelskiego
Jak podało polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, rannych zostało troje Polaków: jedna kobieta, która została ciężko ranna i dwaj mężczyźni. Jeden z nich jest w stanie ciężkim, drugi odniósł lekkie obrażenia. Dwaj poszkodowani są funkcjonariuszami Służby Celnej. Pojechali do Brukseli w delegację. – Nie są to funkcjonariusze z województwa lubelskiego – mówi Marzena Siemieniuk z Izby Celnej w Białej Podlaskiej. Wszyscy ranni trafili do szpitali.
Belgijskie władze ogłosiły najwyższy poziom zagrożenia terrorystycznego. Zamknięto granicę między Belgią a Francją. Zwiększono kontrole na granicach Niemiec z Belgią, Francją, Holandią i Luksemburgiem. Dodatkowe siły pojawiły się także na innych lotniskach, m.in. Pradze, Bukareszcie, Londynie czy Warszawie. W stolicy Polski zwiększono także liczbę patroli na stacjach metra.
– W tej chwili Polska jest państwem bezpiecznym, nie ma podstaw do tego, żeby wprowadzać podwyższony stopień bezpieczeństwa – powiedziała podczas konferencji prasowej po posiedzeniu Rządowego Centrum Bezpieczeństwa premier Beata Szydło.
Lotnisko w Brukseli ma być nieczynne do odwołania. Belgia ogłosiła trzydniową żałobę narodową.