Sąsiedzi ani nie sprzątają, ani nie płacą za utrzymanie klatki schodowej, z której korzystają – mówi Halina Lipiec z Kraśnika. – Podobnie jest z drogą, którą tylko ja się zajmuję i ponoszę koszty – dodaje. Sprawę rozpatrywał już sąd, ale oddalił powództwo pani Haliny
Zgodzę się na jakąkolwiek pomoc ze strony sąsiadów, nie muszą mi płacić. Tylko, żeby coś zrobili, cokolwiek – mówi pani Halina, która jest właścicielką nieruchomości przy ul. Oboźnej.
Od strony południowej z jej domem sąsiaduje nieruchomość sąsiadów. Państwo X tam nie mieszkają, w Kraśniku są sporadycznie. Mieszkania wynajmują dwóm rodzinom. Niestety, mieszkania w obu budynkach są tak położone, że jedyne wejście do nich prowadzi przez wspólną klatkę schodową. – Sąsiedzi nic nie robią. Nie sprzątają ani drogi prowadzącej do domu, ani klatki schodowej. Nie płacą za zużycie energii na tej klatce, nie wykonują żadnych remontów. Proszę zobaczyć, jaki jest grzyb na ścianie, bo dach przecieka po stronie sąsiadów – pokazuje pani Halina.
– Woda stoi też w piwnicy – dodaje pani Agnieszka, córka Haliny Lipiec.
W sprawie drogi jest ustanowiona tzw. służebność drogi koniecznej. W przypadku klatki schodowej jej nie ma. – Klatka jest naszą własnością. Lokatorzy korzystają z niej bezumownie – podkreśla pani Agnieszka.
Wszystkie prace porządkowe na terenie swojej nieruchomości objętej służebnością wykonuje wyłącznie pani Halina. Kobieta przed sądem domagała się od właściciela sąsiedniej nieruchomości zapłaty za ponoszone od 2012 r. koszty. Sąd Rejonowy w Kraśniku powództwo jednak oddalił.
– Powódka nie wskazała, w jaki sposób naliczyła wysokość żądanych kwot i nie udowodniła, że faktycznie poniosła wskazywane wydatki na utrzymanie drogi – informuje sędzia Ewa Bazelan, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie ds. cywilnych.
Kraśnicki sąd rozpatrywał też sprawę związaną z utrzymaniem klatki schodowej. Tu też Halina Lipiec nic nie wskórała – według sądu nie było podstaw domagania się od właścicieli sąsiedniej nieruchomości nakładów na remont klatki schodowej, zapłaty za jej sprzątanie, pokrycia kosztów zużycia energii elektrycznej.
– Natomiast za roszczenia związane z zachowaniem lokatorów – utrudnianie remontu, ubliżanie – pozwani (właściciele sąsiedniej nieruchomości – red.) nie ponoszą odpowiedzialności – dodaje sędzia Bazelan. – Podobnie żądanie z tytułu sprzątania odchodów po psie, zdaniem sądu, powódka winna skierować nie do pozwanych, lecz do właścicieli psa (lokatorów – red.).
– Już nie wiemy, gdzie szukać pomocy, aby tę sytuację z sąsiadami rozwiązać – rozkłada ręce córka pani Haliny. I wylicza: sprawa była kierowana nie tylko do sądu, ale też do Rzecznika Praw Obywatelskich, inspektoratu nadzoru budowlanego. Radziliśmy się też prawników z UMCS. I nic w naszej sprawie się nie zmieniło.
Lokatorzy nie chcieli z nami rozmawiać. Komentarz do sprawy usłyszeliśmy za to od właścicielki sąsiedniej nieruchomości. – Widzimy rozwiązanie tego problemu, ale do tego potrzebna jest dobra wola pani Haliny, której niestety nie ma – stwierdziła.