Pomóż zatrzymać sprawcę tragicznej kraksy w Maziarce. To przez kierowcę mitsubishi carisma doszło do wypadku.
Według wstępnych ustaleń policji kierowca busa próbował uniknąć czołowego zderzenia z wyprzedzającym na trzeciego innym samochodem osobowym. Jak zeznali świadkowie, pasażerowie busu, najprawdopodobniej był to bordowy mitsubishi carisma. Kierowca tego auta nawet nie zatrzymał się, aby zobaczyć, co się stało. Pojechał dalej, jak gdyby nigdy nic.
Przypomnijmy. Do tragedii doszło w ubiegły piątek. Busem jechało jedenaście osób. Wybierali się do pracy za granicą. Na miejscu zginęła jedna osoba, zatrudniony przez firmę przewozową zmiennik kierowcy, 40-letni mieszkaniec Włodawy. Sześciu pasażerów i kierowca zostali ranni. Przewieziono ich do szpitala w Kraśniku, a najbardziej poszkodowany - czternastoletni chłopiec z połamanymi nogami - poleciał śmigłowcem do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie.
- Cały czas prowadzimy działania operacyjne, szukamy sprawcy i świadków tego wypadku - mówi Janusz Majewski z kraśnickiej policji. - Czekamy również na ekspertyzę rozbitego pojazdu. Chcemy dokładnie wyjaśnić przyczyny kraksy. Zakręt w Maziarce, gdzie zginął mieszkaniec Włodawy, cieszy się złą sławą. Tylko w ubiegłym tygodniu były tam dwa wypadki. Rok temu w tym miejscu zginęła młoda dziewczyna, a przed kilku laty w wypadku śmierć ponieśli dwaj Rosjanie. Każdy z tych wypadków kończył się na drzewie. Feralne miejsce znajduje się na zakręcie drogi i pomiędzy wzniesieniami, więc i widoczność jest tam utrudniona.
.
W piątek, tuż po wypadku na miejsce pojechali przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Kraśniku.
- Najszybciej, co możemy zrobić, to ustawić znaki ostrzegające o niebezpiecznym zakręcie - mówi Henryk Kawa, dyrektor GDDKiA w Kraśniku. - Pojawi się także linia ciągła i postawimy znaki ograniczające prędkość, a być może również znaki z zakazem wyprzedzania. Wszystko zależy jednak wyłącznie od wyobraźni kierowców