Właściciele elektrowni wodnych oskarżają gminę i gospodarstwo rybackie, że nielegalnie zasilają rzekę Jankówkę wodami z Chodelki.
- Dwa lata temu odkryłem, że właściciel stawów rybnych i gmina bez zezwolenia przerzucają wodę z Chodelki do Jankówki - opowiada Piotr Jarosławski, właściciel elektrowni wodnej we wsi Pomorze. - Chodzi o otwarty mnich na zaporze w Wólce Tomaszyckiej, przez który woda z Chodelki płynie na kąpielisko miejskie, a nie do nas.
W konsekwencji turbiny elektrowni zasila mniejszy strumień wody i producenci energii wyliczyli, że z tego powodu każdy z nich traci w ciągu miesiąca średnio 2 tysiące złotych. - Elektrownia kosztowała mnie 250 tys. zł. Zaciągnąłem kredyt. Teraz muszę się zapożyczać, aby go spłacić - nie ukrywa Stanisław Żebrowski z Kosiorowa.
Gmina i gospodarstwo rybackie nie posiada pozwolenia wodnoprawnego na przerzut wody z Chodelki do Jankówki. Właściciele elektrowni nie mają wątpliwości, że urzędnicy są sami sobie winni. - Najpierw wybudowali kąpielisko, a dopiero później przypomnieli sobie, że potrzebna jest im legalnie pozyskiwana woda - twierdzą.
Burmistrz wystąpił już do marszałka województwa o wydanie stosownego pozwolenia. - Przerzut wody trwa tam nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat. Gmina chce jedynie zalegalizować istniejący stan rzeczy, ponieważ w przeszłości najprawdopodobniej zaniedbano sprawy natury administracyjnej - przyznaje Dariusz Wróbel, burmistrz Opola Lubelskiego.
Możliwości rozwiązania konfliktu nie widzi właściciel stawów. - W naszym interesie jest gromadzenie wody niezbędnej do hodowli ryb. A właścicielom elektrowni zależy tylko na przerzuceniu jak największej ilości przez turbiny - twierdzi Zygmunt Daczka, właściciel gospodarstwa rybackiego Pustelnia w Woli Rudzkiej.
W ubiegły piątek minął termin ultimatum, jakie postawili właściciele elektrowni wodnych władzom gminy. Przerzut wody nie został wstrzymany. Teraz zamierzają sprawę skierować do prokuratury. Na drodze sądowej walczyć będą też o odszkodowania za poniesione straty.