Mieszkańcy gminy Wilkołaz (powiat kraśnicki) protestują przeciw budowie kolejowego masztu radiokomunikacyjnego. Obawiają się, że fale będą im szkodzić, a maszt obniży wartość ich działek. O odsunięcie masztu dalej od zabudowań apeluje też wójt, ale PKP mówi nie.
– Największy żal mamy o to, że nikt nas o niczym nie poinformował – mówią mieszkańcy Wilkołaza Trzeciego. Obok ich domów trwa już budowa masztu, na którym zostaną zamontowane nadajniki.
– Dowiedziałam się o tym przez przypadek – przyznaje pani Magdalena. – Jadąc do koleżanki, zauważyłam, że droga jest zablokowana. Stały duże maszyny. Kiedy wracałam, cały plac był już zastawiony. Rano mama się dowiedziała, że mają tu stawiać maszt, o którym nikt nic nie wiedział.
Zaskoczone są też władze gminy.
– O inwestycji PKP dowiedziałem się dwa tygodnie temu od jednego z mieszkańców – przyznaje Paweł Głąb, wójt Wilkołaza. Dodaje, że gmina nie była stroną w postępowaniu, które zakończyło się wydaniem przez wojewodę pozwolenia na budowę.
Kolej i UKE uspokaja
Powstający obok torów maszt jest częścią budowanego systemu łączności kolejowej.
– System umożliwia komunikację między pracownikami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i płynność ruchu: dyżurnymi, dyspozytorami, maszynistami i personelem kolejowym – tłumaczy Mirosław Siemieniec, rzecznik spółki PKP Polskie Linie Kolejowe.
– W decyzji wojewody nie mówi się, że obiekt obok domów będzie zakłócać spokój psychiczny mieszkańców. Jest o tym, że wieża nie spowoduje zmniejszenia gnieżdżenia się ptaków. Ale nikt z ludzi przy samej wieży nie będzie się chciał wybudować – uważa pan Stanisław, jeden z mieszkańców wsi.
– Sygnał kierowany jest wzdłuż linii kolejowej, a nie na całą okolicę – zapewnia kolej.
O nieszkodliwości urządzeń przekonuje też Urząd Komunikacji Elektronicznej. – Nie ma żadnego naukowo udowodnionego, negatywnego wpływu na życie człowieka od stacji bazowych, które nadają z mocami poniżej ustalonych norm – zapewnia Witold Tomaszewski, p.o. rzecznik UKE. – Te normy, wynoszące maksymalnie 61 V/m, są zgodne z zaleceniami międzynarodowych organizacji, ustalone na podstawie tysięcy badań wykonanych na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat i wdrożone w większości krajów na świecie.
Mieszkańców wcale to nie uspokaja.
A co będzie za 10 lat?
– Z reguły jest mowa o tym, że takie obiekty są potencjalnie nieszkodliwe, ale potencjalnie. Ale jak to ma stać wiele lat, to będziemy na to oddziaływanie narażeni cały czas – podkreśla pani Magdalena. – Dziś jest mowa, że ma to być tylko na użytek kolei. A co będzie za 10 czy 20 lat, czy nie będzie to użytkowane przez inne podmioty? Tego nikt nie wie.
– To jest szokujące i przerażające, że można sobie wybrać jakiś teren, zaplanować obiekt i teraz nikt nie można się odwołać. Na którym niby etapie moglibyśmy interweniować, skoro o niczym nie wiedzieliśmy? – pytają rozgoryczeni mieszkańcy. – Dlaczego ta wieża ma być tak blisko zabudowań? Przecież dalej są pola, gdzie można było ją zlokalizować.
Z interwencją do kolejarzy wystąpił wójt.
– Skierowaliśmy oficjalne pismo do inwestora z apelem o przesunięcie obiektu dalej od zabudowań. Czekamy na odpowiedź – dodaje Paweł Głąb.
Ale już wiadomo, jaką odpowiedź dostanie. Maszt stanie tu, gdzie go zaplanowano.
– Zmiana lokalizacji nie jest przewidziana – stwierdza rzecznik Polskich Linii Kolejowych. – Przesunięcie jednego z masztów w istotny sposób mogłoby wpłynąć na projekt planowania radiowego oraz spowodować konieczność przesunięcia obiektów zaplanowanych wzdłuż całej linii kolejowej lub wybudowania dodatkowych.