Niespełna cztery lata więzienia. To kara dla Arkadiusza J. z Kraśnika, który doprowadził do śmierci swojego znajomego. Uderzył go w twarz, co skończyło się tragicznym w skutkach upadkiem na chodnik.
Wyrok w tej sprawie zapadł w piątek w Sądzie Okręgowym w Lublinie. 31-letni Arkadiusz J. odpowiadał za kradzież oraz spowodowanie śmiertelnego w skutkach uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do 25 lat więzienia lub nawet dożywocie. Sąd złagodził jednak kwalifikację czynu. Uznał, że Arkadiusz J. nie chciał zabić swojej ofiary. Mężczyzna został więc skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to do 5 lat więzienia. Arkadiuszowi J. sąd wymierzył karę 3 lat i 9 miesięcy pozbawienia wolności.
- Oskarżony częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów. Zeznania świadków również nie budzą najmniejszych wątpliwości, co do przebiegu zdarzenia – uzasadniał rozstrzygnięcie sędzia Arkadiusz Śmiech.
Arkadiusz J. odpowiadał za napaść na swojego kolegę Jana M. Doszło do tego 21 czerwca w Kraśniku. Dzień wcześniej 31-latek okradł swoją ofiarę, co później doprowadziło do awantury.
Jan M. siedział wtedy ze znajomymi w parku przy ul. Mickiewicza. Skarżył się, że Arkadiusz J. ukradł mu 900 zł. - Dzień wcześniej był u niego oskarżony ze swoją dziewczyną. Razem pili piwo, a jak wyszli to pieniędzy już nie było – zeznał w sądzie brat zmarłego.
Kolega Jana M. zadzwonił po Arkadiusza J. Powiedział mu, że jest podejrzewany o kradzież. 31-latek przyszedł do parku razem z dziewczyną. Pokłócił się z Janem M. Szybko przeszedł do rękoczynów.
- Zdenerwowałem się i jakoś odruchowo go uderzyłem. Siedział na rogu ławki i się przewrócił – wyjaśnił przed sądem Arkadiusz J.- Nie chciałem, żeby spadł i coś robi zrobił. Zdenerwowałem się, że mnie posądził o kradzież.
Jan M. uderzył głową o chodnik. Świadkowie wezwali pogotowie. W szpitalu okazało się, mężczyzna ma krwiaka mózgu. Lekarzom nie udało się go uratować. Mężczyzna zmarł dzień po pobiciu.
Brat zmarłego zawiadomił policję. Mundurowi zatrzymali napastnika. W śledztwie Arkadiusz J. przekonywał, że poszedł do parku, żeby oddać Janowi M. pieniądze.