Kosztowały ok. 15 tys. zł. Prawdopodobnie nie przetrwały mrozów. Dziesięć egzotycznych drzew, posadzonych nad zalewem w Kraśniku zajęło miejsce sztucznych palm. Teraz przyjdzie pora na... sosenki.
– Nie jest to marnowanie publicznych pieniędzy – przekonywał wówczas Piotr Czubiński, ówczesny burmistrz miasta w wywiadzie dla TVN. – Wydaliśmy ok. 15 tys. zł na 10 palm i bardzo kibicuję temu, żeby się przyjęły.
Już wtedy ten zakup miasta budził kontrowersje. Jednym z przeciwników i osób krytykujących był ówczesny radny Prawa i Sprawiedliwości, obecny burmistrz Kraśnika. Rok temu podkreślał, że zakup był niepotrzebny.
– To był niedorzeczny pomysł, żeby po sztucznych palmach wsadzić prawdziwe (latem 2007 roku nad zalewem zamontowano 10 sztucznych czterometrowych palm – red.) – upiera się Mirosław Włodarczyk, burmistrz Kraśnika. – Wiadomo przecież, że gdyby palmy mogłyby rosnąć w naszym klimacie to by już dawno rosły.
Egzotyczne drzewa jednak nie przetrwały. Palmom uschły liście. – Najprawdopodobniej nie przetrwały zimy – podejrzewa Konrad Łata, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Kraśniku.
– Prawdopodobnie przemarzły – dodaje Sławomir Maziarz, właściciel firmy, która zarządza zalewem.
Urząd Miasta nie będzie jednak zlecać opinii dendrologicznej z powodów finansowych. – Za zbadanie jednego drzewa musielibyśmy zapłacić nawet półtora tysiąca zł, czyli w sumie musielibyśmy zapłacić do 15 tys. zł – szacuje Łata. – To duży wydatek. Palmy na razie nie zostaną usunięte. Pozostaną nad zalewem przez rok. Chcemy sprawdzić, czy rzeczywiście uschły.
Burmistrz zapewnia, że mieście za jego kadencji temat palm na pewno nie wróci. I dodaje, że jeśli nad zalewem trzeba będzie posadzić nowe drzewa, to będą pochodziły z naszego kraju. – Może sosny – zastanawia się Włodarczyk..