59 tys. zł muszą oddać państwu członkowie komitetu, który popierał start Piotra Czubińskiego w wyborach na burmistrza Kraśnika trzy lata temu. Złamali przepisy i przegrali w sądzie z komisarzem wyborczym.
Członkowie komitetu złamali prawo, bo gromadzili pieniądze na kampanię na trzech kontach. A mogli tylko na jednym. Przyjęli też wpłatę 500 zł gotówką, co również jest zabronione. Andrzej Ślaski, komisarz wyborczy w Lublinie, odrzucił sprawozdanie finansowe komitetu i skierował sprawę do sądu.
Prawniczka członków komitetu przekonywała, że Stowarzyszenie "Lubię Kraśnik” tak naprawdę nie istniało, kiedy rejestrowało komitet wyborczy i dlatego członkowie komitetu nie mogą odpowiadać za nieprawidłowości. Mecenas Agnieszka Dycha tłumaczyła: Stowarzyszenie zawiązano w 2005 r. w Club Strefa 51 w Kraśniku, ale żaden z jego członków nie wpłacił składki. Zatem zgodnie z regulaminem przestało działać.
Sędziów, najpierw z Sądu Okręgowego a potem Apelacyjnego, to nie przekonało. Zauważyli m.in., że wbrew deklaracjom o nie istnieniu stowarzyszenie składało deklaracje do urzędu skarbowego. Sąd nie dał się również przekonać, że Komitet Wyborczy miał jeden rachunek, ale z subkontami.
- Kara jest zbyt wysoka w stosunku do przewinienia. Ponieważ orzeczenie sądu jest prawomocne dokonałam już pierwszej wpłaty do US w Kraśniku, ale złożyliśmy też wniosek o kasację wyroku. Mam nadzieję, że ta sprawa znajdzie pomyślne dla nas rozwiązanie - mówi Agnieszka Orzeł-Depta, która należała do komitetu, a teraz jest zastępcą burmistrza i kandydatem PO na europosła. Do zapłaty szykują się też pozostali członkowie "Lubię Kraśnik”, m.in. dyrektorzy miejscowych szkół.
- Kampania burmistrza została rozliczona prawidłowo - stwierdza Zbigniew Nita, rzecznik Piotra Czubińskiego. Orzeł-Depta tłumaczy, że pieniądze na kampanię szefa wpływały na podstawowe konto.