Po zmianie przepisów dalsze finansowanie świetlic środowiskowych w mieście jest zagrożone. Powiat nie ma pieniędzy. Ale burmistrz zapewnia, że nie zostawi dzieci na lodzie.
– Dzieci pochodzą z różnych rodzin także tych zwyczajnych, zaś problemy ich rodziców niekoniecznie są związane z ubóstwem – dodaje jedna z osób opiekujących się dziećmi.
W Świetlicy "Słońce na dłoni” dzieci odrabiają lekcje, biorą udział w zajęciach tanecznych i sportowych. Mogą zjeść i wypić coś ciepłego. Wszystko jest bezpłatne.
Po zmianie przepisów w sprawie tak zwanej pieczy zastępczej finansowanie działalności zarówno tej jak i drugiej świetlicy, w dzielnicy fabrycznej (prowadzona przez oddział kraśnicki Instytutu Akcji Katolickiej Archidiecezji Lubelskiej) stanęło pod znakiem zapytania.
Z finansowania wycofał się powiat.
– Teraz to nie jest bezpośrednio nasze zadanie – tłumaczy Tadeusz Wojtak, starosta kraśnicki. – Też mamy problemy, żeby zebrać pieniądze na zadania z pomocy społecznej. Liczymy jednak, że doraźnie pomożemy im w ciągu roku.
Teraz cała nadzieja w mieście.
– Przykro mi, że starostwo się wycofało – podkreśla Mirosław Włodarczyk, burmistrz Kraśnika. – To jest jednak kolejna rzecz przeniesiona na barki miasta. Wiem jednak, że w tych świetlicach jest robiona fantastyczna praca dla dzieci i na to nie może zabraknąć pieniędzy. Nie zostawimy tych dzieci bez pomocy.
Jak wyliczają przedstawiciele kraśnickiego Centrum Wolontariatu na funkcjonowanie świetlicy potrzebna co najmniej 60 tys. zł rocznie.