20-letni Rafał I. zabił z zimną krwią człowieka, by ukraść mu samochód. W przestępstwie pomagała mu uciekinierka z Domu Dziecka.
Dyżurny wysłał pod wskazany adres - na ul. Komunalną - radiowóz. Na miejscu policjanci znaleźli kałużę krwi. W garażu nie było ani osobowego mercedesa, ani jego właściciela. Natychmiast zarządzono poszukiwania, które trwały do wieczora następnego dnia. Finał okazał się tragiczny - ciało 57 letniego Bronisława M. leżało na polu w pobliżu Karczmisk w powiecie opolskim.
Wiadomość o zabójstwie przeraziła właścicieli garaży. - Do tej pory to nawet nocą przychodziliśmy po samochody, by pojechać np. na ryby. Teraz będę się bał i raczej zostawię auto pod blokiem - mówi pan Krzysztof.
Kradzież samochodu zaplanował 20-letni Rafał I. Kiedy szykował się do skoku, pojawił się Bronisław M. Mężczyzna otworzył garaż i wystawił rower, którym zwykle wracał do domu. Wtedy bandyta, uzbrojony w drewnianą pałkę i nóż, zaatakował.
Jadąc już razem zatrzymali się na chwilę, by wyrzucić ciało na pole. Potem ruszyli do Kolonii Szczerbackiej, by zabrać jeszcze jednego pasażera - Piotra J., uciekiniera z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Cała trójka planowała ucieczkę do Niemiec.
Nie wyjechali jednak za Odrę. W woj. świętokrzyskim porzucili skradzionego mercedesa. Szli pieszo i koło Nieświna wpadli w ręce policji.
- Rafał I. był bardzo agresywny i arogancki. Ubliżał policjantom - relacjonuje Jarosław Klonowski, rzecznik kraśnickiej policji.
Podejrzewany o zabójstwo Bronisława M. już wcześniej dał się poznać wymiarowi sprawiedliwości jako sprawca kilku napadów rabunkowych i rozbojów. W styczniu sąd uchylił mu tymczasowy areszt, bo bandyta dobrowolnie poddał się karze. Teraz grozi mu dożywocie.