Krzysztof Żuk złamał prawo będąc zarazem prezydentem i członkiem rady nadzorczej PZU Życie, a wojewoda słusznie próbował usunąć go za to ze stanowiska – stwierdził dziś sąd. Utrzymał w mocy wydane przez wojewodę zarządzenie mówiące, że Żuk przestaje być prezydentem. Ale w praktyce to już bez znaczenia
Według sądu Krzysztof Żuk złamał zakaz łączenia stanowisk w samorządach i władzach spółek, bo przez dwa lata (od stycznia 2014 do stycznia 2016) był jednocześnie prezydentem Lublina i członkiem rady nadzorczej spółki PZU Życie.
– Zdaniem sądu słusznie wojewoda uznał, że Krzysztof Żuk naruszył przepisy ustawy zasiadając w radzie nadzorczej PZU Życie – mówiła sędzia Marta Laskowska-Pietrzak, przewodnicząca składu orzekającego.
Sąd orzekł też, że wobec Żuka można było użyć przepisu mówiącego, że samorządowiec łamiący zakaz traci stanowisko w samorządzie.
– Wojewoda nie miał innej możliwości tylko wydać rozstrzygnięcie – podkreśliła sędzia.
Po taki przepis sięgnął wojewoda wydając w lutym zeszłego roku zarządzenie mówiące, że Krzysztof Żuk przestał być prezydentem Lublina. Zarządzenie nie weszło jednak w życie, bo zostało zaskarżone do sądu przez Radę Miasta oraz samego Żuka.
Dzisiejszy wyrok wcale nie oznacza, że zarządzenie wojewody zaczyna działać, Żuk traci stanowisko a Lublin prezydenta. Dlaczego? Bo cały spór dotyczył usunięcia prezydenta ze stanowiska przed końcem jego kadencji, a wspomniana kadencja skończyła się 16 listopada. W ostatni czwartek Żuk rozpoczął nową kadencję, której ten spór nie dotyczy.
Przypomnijmy, że w trakcie rozprawy pełnomocnicy miasta i prezydenta starali się udowodnić, że przypadek Żuka zaliczał się do opisanych w ustawie wyjątków od zakazu łączenia stanowisk. Chodzi o przepis umożliwiający prezydentowi objęcie stanowiska we władzach spółki, jeżeli został do nich zgłoszony przez Skarb Państwa lub przez inną spółkę, w której Skarb Państwa ma ponad 50 proc. akcji.
W przypadku Żuka zgłaszającym była spółka PZU SA, w której Skarb Państwa miał mniej niż 50 proc. akcji, ale według prezydenta prawo wszystko było w porządku, bo państwo, choć miało mniejszość akcji, to dysponowało większością głosów na walnym zgromadzeniu spółki. Prawnicy wojewody nie zgadzali się na takie odczytywanie przepisu wprowadzającego wyjątek od zakazu. – Jest zapisany bardzo precyzyjnie – mówił na rozprawie Marek Pawłowski, reprezentujący w sądzie wojewodę. – W tym przepisie mówi się o 50 proc. liczby akcji, nie o efektywnym dysponowaniu akcjami, nie o przewadze na zgromadzeniu akcjonariuszy.
Sąd orzekł, że w tej kwestii rację ma wojewoda. – Ten przepis jest bardzo prosty i bardzo klarowny – podkreślała sędzia Laskowska-Pietrzak w ustnym uzasadnieniu wyroku.
Podczas dzisiejszej rozprawy pełnomocnicy prezydenta Lublina chcieli, żeby sąd uchylił zarządzenie wojewody i umorzył postępowanie. Twierdzili, że sąd nie powinien już rozstrzygać meritum sprawy.
– To orzeczenie sądowe odnosiłoby się dziś do przeszłości, która się zakończyła, nie miałoby istotnego znaczenia prawnego – przekonywał adwokat Maciej Gutowski, pełnomocnik prezydenta Lublina.
Innego zdania był prawnik wojewody, który chciał, aby sąd jednak ocenił zasadność wydanego przez wojewodę zarządzenia. – Obowiązkiem sądu jest zbadanie, czy to zarządzenie zostało wydane zgodnie z przepisami prawa – mówił Marek Pawłowski reprezentujący przed sądem wojewodę.
Sąd stwierdził, że nie ma podstawy do umorzenia postępowania.
Prezydent zapowiedział, że odwoła się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.