Znasz Waldemarze mój przepis na kruche ciasteczka z serem?
A i do historii kulinarnej można dzięki nimi przejść, co mam nadzieję stanie się niebawem i niech mi Państwo pychę wybaczą. Rzecz cała wydarzyła
się przypadkiem, a jeśli prześledzić kulinarną historię wielu potraw to z
przypadku właśnie się wzięły. A z ciasteczkami było tak. Włożyłam blachę
do piekarnika i właśnie wtedy zauważyłam, że kostka margaryny zamiast w
cieście, leży na stole. Stało się. Trudno. Po upieczeniu zapakowałam
ciastka i zawiozłam do Kazimierza. Przyjaciele przywieźli z Francji
najprawdziwsze fois gras. Usiedliśmy do stołu i zaczęło się kosztowanie.
(Dla mnie była to uczta wyłącznie dla oka bo jak wiesz Waldemarze, pasztet
składa się z mięsa i jako taki jest mi obcy, nawet, jeśli należy do tych
najbardziej wyrafinowanych.)
Jedzenie fois gras to prawdziwy rytuał. Gorąca grzanka, odłamanie kawałeczka, posmarowanie fois gras, powąchanie, odczekanie kilku sekund, kęs, przymknięte oczy, zachwyt. Bardzo podobał mi się spektakl przy stole, zwłaszcza, że podano do tego najprawdziwsze sotern (z serami równie wyborne). W pewnym momencie zabrakło grzanek. Ktoś sięgnął po moje ciasteczko serowe. Przekroił mikroskopijną bułeczkę na pół, a stać się to mogło tylko dlatego, że brak margaryny pozbawił ją
kruchości. Posmarował fois gras i.... "Genialne!" usłyszałam.
Próbować zaczęli wszyscy. Werdykt brzmiał: nie z grzankami a z takimi ciasteczkami
jadać należy fois gras! Wykonany został nawet jeden telefon do Paryża.
Wieść przekroczyła więc granice Polski. O ile mi wiadomo jednak, prasa
francuska nie donosiła jeszcze o odkryciu.
To kwestia czasu Waldemarze...