15 osób podpisało się pod dokumentem, który jest początkiem procedury zmierzającej do odwołania burmistrza Teodora Kosiarskiego.
2 tysiące podpisów zwolenników referendum.
Sprawa zaczęła się zimą tego roku. Burmistrz Teodor Kosiarski ogłosił plan reorganizacji szkolnictwa w Łęcznej. Chodziło o połączenie szkół, tak, aby zmniejszyć koszty. Zaprotestowali rodzice, na czele których stanął Marek Strycharczuk.
Burmistrz wycofał się z części reform. - Już wtedy zapowiedziałem, że będę się starać o przeprowadzenie referendum - mów Marek Strycharczuk. - W poniedziałek złożyłem do komisarza wyborczego w Lublinie stosowne pismo. W lokalnym referendum chcemy zadać wyborcom pytanie: "Czy jesteś za odwołaniem pana Teodora Kosiarskiego ze stanowiska burmistrza miasta i gminy Łęczna?”.
Lista zarzutów wobec szefa samorządu w Łęcznej sformułowana przez jego przeciwników jest długa. Strycharczuk zarzuca Kosiarskiemu m.in. błędne decyzje w sprawie reorganizacji szkolnictwa i podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących finansowania oświaty.
- Każdy, kto obejmuje funkcję publiczną, jaką jest stanowisko burmistrza, musi liczyć z próbą odwołania. Myślę jednak, że niektórym osobom trudno pogodzić się z decyzjami wyborców i sukcesami, które wspólnie osiągamy. Nie cofają się przy tym przed pomówieniami, oszczerstwami i kłamstwami - ripostuje Teodor Kosiarski. - Drogą wzajemnych kompromisów udało się znaleźć rozwiązania w sprawie reorganizacji szkolnictwa, które w znacznej części przypadków zyskały akceptację rodziców, środowiska nauczycielskiego oraz kuratora oświaty.
Pismo, które wpłynęło do komisarza, to dopiero pierwszy krok. - Teraz, w ciągu 60 dni, musimy zebrać blisko dwa tysiące podpisów mieszkańców naszej gminy, czyli 10 proc. uprawnionych wyborców. Nie wiem, jak to będzie. Ja nie mam czasu zbierać tych podpisów. Być może wynajmiemy agencję lub kogoś zatrudnimy - dodaje Strycharczuk.