Wbrew zapowiedziom na wczorajszej debacie o Bogdance nie pojawił się wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Tymczasem górnicy i samorządowcy nadal boją się zredukowania ich kopalni do roli „kroplówki dla Śląska”
Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego zebrała się wczoraj na wniosek związkowców z Lubelskiego Węgla „Bogdanka”. Górnicy są mocno zaniepokojeni przyszłością kopalni, choć w ubiegłym tygodniu w Bogdance Tobiszowski robił wszystko, by ich uspokoić. Zapewnił, że „nikt nie rozpatruje w Ministerstwie Energii wariantu włączenia Bogdanki do Katowickiego Holdingu Węglowego”. Nikt też „nie rozpatruje wariantu zaangażowania kapitałowego Bogdanki w projekt naprawczy KHW”.
– Wiceminister mówił też, że w przypadku węgla wolny rynek nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli jednak będzie ręczne sterowanie i nasze wydobycie zostanie ograniczone do 6–7 milionów ton rocznie, to wzrosną koszty jednostkowe. Nie będziemy już tak konkurencyjni, jak dziś – argumentował Krzysztof Jastrzębski, przewodniczący zarządu Zakładowego Związku Zawodowego „Przeróbka”.
Na spotkaniu wojewodę reprezentowała Aneta Ciesielczuk, dyrektor z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Jej rola ograniczyła się do odczytania informacji prasowej z ubiegłego tygodnia, którą przygotowało Ministerstwo Energii. Powtórzyły się argumenty o „zachowaniu podmiotowości i autonomiczności Bogdanki” mimo potencjalnego zaangażowania Enei na Śląsku (Enea ma ponad 60 proc. akcji lubelskiej kopalni – przyp. red.). Dyrektor jeszcze raz odczytała zapowiedź powrotu do pomysłu budowy elektrowni w Łęcznej – takich planów nie wyklucza Enea.
– Nas nie interesuje niezależność Bogdanki, ale to, gdzie trafią jej zyski – mówił Teodor Kosiarski, burmistrz Łęcznej. Pytał, kto zabroni większościowemu udziałowcowi w pompowaniu zarobionych przez Bogdankę pieniędzy w śląskie, deficytowe kopalnie. – Nie wierzę w ani jedno słowo ministra Tobiszowskiego – nie ukrywał Kosiarski.
Opowiadał, że zgłosił się do niego poważny inwestor z Europy Zachodniej, który chce reaktywować pomysł budowy elektrowni w Łęcznej. Złożył deklarację woli zakupu działki i dokumentacji elektrowni od następcy GDF Suez – firmy, która planowała taką inwestycje, ale zawiesiła ten projekt.
– Zapytał tylko, na jaki węgiel ma planować siłownię – od Australijczyków, którzy po sąsiedzku planują budowę kopalni Jan Karski, czy z Bogdanki? Osobiście nie wierzę w zapewnienia o powrocie Enei do pomysłu budowy elektrowni – dodał burmistrz Kosiarski.
– Dyskusja o Bogdance przypomina zapewnienia pewnego ministra w sprawie lubelskiej cukrowni. Wtedy też deklarowano rozwój i bezpieczeństwo. Trzy miesiące później zakładu już nie było – powiedział Wiktor Szyborski z Lewiatana.
– Nie ma żadnych zagrożeń dla Bogdanki. Pragnę uspokoić i potwierdzić wszystkie zapewnienia ministra Tobiszowskiego – powiedział Adam Partyka, prezes zarządu ds. pracowniczych i społecznych w Bogdance.
– Pozostało nam obserwować dalszy rozwój wypadków, a w razie potrzeby szybko i mocno reagować – dodał Krzysztof Hetman, europoseł PSL.