Łęczyński komendant straży pożarnej wpadł w tarapaty. W lutym, jadąc służbowym samochodem, spowodował kolizję.
Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, przy okazji kontroli z Komendy Wojewódzkiej. Starszy brygadier Tadeusz Dołgań, komendant straży w Łęcznej, jechał służbowym peugeotem do Lublina.
- Na jednym ze skrzyżowań w centrum Łęcznej Tadeusz D. wymusił pierwszeństwo i uderzył w opla - wyjaśnia Sławomir Cielniak z łęczyńskiej policji. - Nikt nie odniósł obrażeń. Oba samochody były ubezpieczone.
To jednak sprawy nie zakończyło. Bo teraz kazał jej się przyjrzeć komendant wojewódzki.
Co ciekawe, wnioskował o to sam…Dołgań. - Zgodnie ze strażackimi
procedurami, kontrolerzy straży muszą wszystko zbadać. A mi na tym zależało, żebym miał czysto w dokumentach - tłumaczy. - Tyle, że mijały kolejne tygodnie, a kontrolerzy z Lublina nadal się u mnie nie zjawili. Napisałem nawet specjalne pismo do komendanta wojewódzkiego. Jak widać, wreszcie poskutkowało.
I to ze zdwojonym skutkiem. Jak udało nam się dowiedzieć, nagle pojawiło się sporo wątpliwości na temat kolizji Dołgania: Czy komendant miał zezwolenie na prowadzenie służbowego samochodu? Czy zgłosił swój wyjazd w komendzie? I czy współpracowniczka, która z nim jechała, nie była tego dnia na zwolnieniu?
- Wszystko to zostanie przeanalizowane - potwierdza Aneta Wożakowska-Kawska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Lublinie.
- Nie mam nic do ukrycia, bo wszystko było zgodnie z prawem - odpowiada Dołgań. - Mam zezwolenie na prowadzenie takich pojazdów, odpowiednie badania lekarskie i świadectwa. Każdy wyjazd samochodem służbowym poza teren powiatu musi być zgłoszony do Komendy Wojewódzkiej. Ten też był, co można sprawdzić w archiwum. A współpracowniczka, kwatermistrz naszej komendy, nie była na żadnym zwolnieniu, tylko normalnie pracowała.
Nieoficjalnie mówi się, że sprawa może mieć drugie dno. Wśród lubelskich strażaków huczy od plotek, że w razie odwołania Gregorka z funkcji, Dołgań jest głównym kandydatem na jego następcę. Przypomnijmy, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Komenda Główna wykryły nieprawidłowości w przetargach organizowanych przez komendę wojewódzką, a komendant główny od kilku tygodni zastanawia się, co dalej z Gregorkiem.