Puste opakowania, sterty papierów i samochody parkujące tuż przy niskich oknach małych kamieniczek - tak wygląda dzień targowy.
Pani Barbara mieszka w jednym z wielu wiekowych domków na Starym Mieście. - W poniedziałek przeżywam gehennę. To jest stary dom, który ma małe i nisko osadzone okna. Handlowcy podjeżdżają samochodami tuż pod parapet i rozstawiają stargany niemal w moim mieszkaniu. Przez cały dzień praktycznie nie widzę słońca. Szczerze powiedziawszy, to mam już tego dość - skarży się pani Barbara.
Ale to nie jedyna uciążliwość. Według instytucji samorządowych, handlowcy nie dbają o porządek. Po każdym targu trzeba sprzątać kartony, papierzyska i to, czego nie udało się sprzedać, a czego nie opłaca się zabrać. - Wielokrotnie próbowaliśmy tę sprawę rozwiązać. Dodawaliśmy do biletów targowych worki na śmiecie, aby handlarze sprzątali po sobie. Rozdawaliśmy im ulotki informacyjne. Nic nie zdało egzaminu. W każdy poniedziałek po targu pozostaje jedno wielkie śmietnisko - mówi Paweł Bakiera, komendant Straży Miejskiej w Łęcznej.
Władze miasta chcą rozwiązać problem. - Wyprowadzenie targowiska z ciasnych uliczek w miejsce, gdzie łatwo posprzątać i gdzie handel nie będzie uciążliwy dla mieszańców - to jest rozwiązanie. Rozważamy dwa miejsca. Stary dworzec przy Piłsudskiego lub niewykorzystany parking obok cmentarza. Oba nie wymagają zbyt dużych pieniędzy na adaptację - argumentuje Dariusz Kowalski, zastępca burmistrza Łęcznej.
Pomysł zmiany lokalizacji targowiska Urząd Miasta i Gminy Łęczna przedstawi radnym.