Elżbieta Mikosza z Łęcznej mieszka w domu, który jest przeznaczony do rozbiórki. Miasto zaproponowało jej lokal zastępczy. Ale jego stan budzi zastrzeżenia kobiety.
– Lokal jest w fatalnym stanie. Fundamenty siadają, ściany pękają. Nie dziwię się, że miasto podjęło decyzję o rozbiórce tego budynku. Zaproponowano mi lokal zastępczy w bloku socjalnym przy Jagiełki – opowiada Elżbieta Mikosza.
Mieszkanie na parterze w bloku socjalnym przypadło do gustu Elżbiecie Mikoszy, ale jego stan techniczny już budzi jej wątpliwości.
– Już od progu rażą zdezelowane drzwi. W mieszkaniu jest wilgoć i grzyb, również piec nie jest w najlepszym stanie technicznym. Poza tym w lokalu nie ma wydzielonej toalety, stoi tylko sedes – narzeka Elżbieta Mikosza. – Jestem na rencie, mam sporo chorób i muszę mieszkać w odpowiednich warunkach.
Z tymi zarzutami nie zgadza się miasto. – Lokal, który przeznaczyliśmy dla pani Mikoszy jest w o wiele lepszym stanie, niż jej dotychczasowe mieszkanie. Oczywiście można mówić, że są tam rzeczy do poprawienia. Ale miasto nie dysponuje nieograniczonymi środkami. Lokal został odmalowany i przygotowany dla lokatora.
Wszystkie instalacje są sprawne – mówi Dariusz Kowalski, zastępca burmistrza Łęcznej. – Drobne poprawki kosmetyczne na pewno wykonamy, ale o remoncie kapitalnym, wylewaniu posadzki czy wymianie stolarki nie ma mowy. Nie mamy na to pieniędzy.
Elżbieta Mikosza tym czasem podnosi jeszcze jedną kwestię. – Mieszkałam w lokalu kwaterunkowym, a proponują mi lokal socjalny. Nie mogę za własne pieniądze robić remontu, bo nie mam pewności, że za chwilę mnie nie przeniosą. A wtedy nikt nie zwróci mi poniesionych kosztów. Dlatego to miasto musi zrobić porządny remont tego mieszkania, bo w tym stanie nie nadaje się do zamieszkania – podkreśla kobieta.
– Niestety nie mamy innych mieszkań. A remont nie wchodzi w rachubę. Nic na to nie poradzimy – kończy zastępca burmistrza Łęcznej.