To kolejny cios dla lotniska w Świdniku i pasażerów. W styczniu na cztery tygodnie z rozkładów Ryanair znikają m.in. loty z Portu Lotniczego Lublin do Dublina. Wcześniej siatkę okroił Wizz Air.
Skala cięć jest spora. Z systemu rezerwacyjnego irlandzkiego przewoźnika wynika, że na przełomie stycznia i lutego z rozkładów zniknie aż 70 tras z polskich lotnisk. Najwięcej – po kilkanaście kierunków – stracą porty w Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie. Zawieszone zostanie także jedyne połączenie, jakie Ryanair oferuje obecnie z Portu Lotniczego Lublin. Ostatni samolot do Dublina odleci 8 stycznia. Loty na tej trasie mają zostać przywrócone po 5 lutego. Tak przynajmniej wynika z obecnego rozkładu.
Wcześniej o zimowych cięciach informował Wizz Air. W przypadku lubelskiego lotniska czasowo zawieszone zostały loty do Oslo Torp (Norwegia) i Doncaster Sheffield (Wielka Brytania), a przerwa w ich wykonywaniu potrwa jeszcze dłużej – do początku marca. Mimo to port nie planuje żadnych działań związanych z ograniczeniem kosztów i w tym czasie będzie funkcjonował w pełnej obsadzie. – Musimy obsługiwać pozostałe regularne połączenia pasażerskie oraz loty prywatne, których w ostatnim czasie jest coraz więcej. Ludzie, którzy mają możliwość skorzystania np. z tzw. powietrznej taksówki, chętnie wybierają taką opcję. Do tego dochodzą operacje cargo, które wykonujemy od początku tego roku – tłumaczy Piotr Jankowski, rzecznik prasowy PLL.
Pod względem liczby obsłużonych pasażerów ten rok będzie najprawdopodobniej najgorszy w dziewięcioletniej historii lubelskiego lotniska. Przez 11 miesięcy tego roku skorzystało z niego 95 tys. podróżnych przy 124 tys. w całym zeszłym roku. Dla porównania w rekordowym 2018 było 455 tys. podróżnych. Ale nieco lepiej wygląda to w przypadku wykonanych operacji lotniczych, gdzie już udało się znacznie poprawić ubiegłoroczny wynik (w 2020 roku było ich 2285, a w tym roku – do listopada – już 2728). Na ten wzrost miały wpływ loty prywatne i cargo.
Przyczyny wprowadzanych przez przewoźników cięć są związane z pandemią. Chodzi nie tyle o lęk przed zakażeniem COVID-19, co o obostrzenia w przekraczaniu granic przywracane ostatnio przez poszczególne kraje. Po okresie letnim, w którym sytuacja zdawała się wracać do normy, pojawienie się nowej mutacji koronawirusa znowu komplikuje pracę lotnisk.
– W trakcie trzech wakacyjnych miesięcy lotniska regionalne prawie odrobiły stratę liczby podróżnych z pierwszego półrocza bieżącego roku. Nie zmienia to faktu, że sytuacja branży lotniczej jest bardzo trudna. Pandemia koronawirusa trwa już około dwa lata, i w tym czasie lotnictwo działa w warunkach bardzo dużej niepewności – mówi Artur Tomasik, prezes Zarządu Związku Regionalnych Portów Lotniczych.
O tym świadczą chociażby ostatnie decyzje linii Wizz Air, która dokonała już cięć w przyszłorocznej siatce połączeń. Z rozkładów zniknęło wiele kolejnych tras, ale w tym przypadku przewoźnik okazał się łaskawy dla lubelskiego portu. W planach jest wykonywanie wszystkich dotychczasowych połączeń regularnych (do Eindhoven, Londynu Luton, Oslo Torp i Doncaster Sheffield), aktualne pozostają także zapowiedzi kontynuowania wakacyjnych rejsów do Splitu (Chorwacja) i Burgas (Bułgaria), które w tym roku cieszyły się dużą popularnością. Niewykluczone, że nie będą to jedyne letnie kierunki w przyszłorocznej ofercie lubelskiego lotniska. Szczegóły są jednak jeszcze trakcie ustaleń.
W zeszłym roku strata spółki Port Lotniczy Lublin wyniosła 18,1 mln złotych. Głównymi udziałowcami są miasto Lublin i samorząd województwa lubelskiego.