Pan Józef ma niewielką działkę, zaledwie 10 arów. Próbował ją oddać skarbowi państwa, ale bez skutku. Nie chce jej ani gmina, ani starostwo. – Ja też jej nie chcę, więc co mam zrobić? – pyta właściciel.
W 2009 roku po raz pierwszy zwrócił się do wójta gminy Lubartów z prośbą o przejęcie tego kawałka gruntu. Podatki były opłacone, a pan Józef nie chciał za ziemię ani grosza. Ale wójt odmówił. Bo to działka rolna i nie jest gminie potrzebna ani pod budowę gazociągu, ani kanalizacji, ani dróg.
– Ja rozumiem, że gminie ta ziemia nie jest potrzebna, ale mnie też nie. Jednak muszę płacić za nią podatki. Nie są wysokie, bo około 20 zł rocznie, ale muszę o nich pamiętać – tłumaczy pan Józef.
Na decyzję wójta pan Józef poskarżył się staroście lubartowskiemu. Starosta przekazał problem do rozpatrzenia radzie gminy. Ale radni poparli wójta, bo nieruchomości nie da się wykorzystać "pod cel publiczny”.
Prywatne osoby też nie są zainteresowane ziemią. – Nikt nie chce jej ode mnie wziąć, bo nie ma tam dojazdu – mówi pan Józef.
W końcu Kowalik napisał do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Po trzech miesiącach dostał odpowiedź. Urzędnicy stwierdzili, że nie można przekazać ziemi ani wójtowi, ani skarbowi państwa reprezentowanemu przez starostę "bez zgody tych podmiotów na jej przyjęcie.”
Sprawą udało nam się zainteresować Agencję Nieruchomości Rolnych w Lublinie. Kierownik sekcji organizacyjno-prawnej obiecał pomoc. Choć zastrzegł, że za wcześnie, by odtrąbić sukces. – Nie wiemy, co jest przyczyną tego, że starostwo tak odpowiadało – mówi Andrzej Arasimowicz.
Podobnie mówi zastępca obecnego wójta gminy Lubartów. – Muszę się zapoznać ze sprawą i wgłębić w przepisy – mówi Jacek Pióro. – Myślę, że pod koniec tygodnia będziemy mogli o tym porozmawiać.