Ponad stu widzów lubartowskiego kina nie obejrzało do końca komedii "Lejdis”. Obraz biegał po ekranie, zanikał głos. Wszystko dlatego, że operator kinowy się upił.
Na najnowszą polską komedię mieszkańcy miasta walą drzwiami i oknami. Kino Lewart pokazuje ją od środy. Problemy pojawiły się już pierwszego dnia. Po kilkuminutowej przerwie wszystko wróciło do normy i widzowie obejrzeli film do końca.
Prawdopodobnie kopia była w pewnym miejscu niewłaściwie zmontowana i opanowanie sytuacji wymagało od operatora obsługującego kinowy sprzęt sporych umiejętności i trzeźwego umysłu.
W czwartek bez problemów przebiegł pierwszy seans. Na wieczorny przyszło ponad sto osób. Po godzinie dziewiętnastej obraz zaczął drgać i zanikać, brakowało dźwięku.
- Ludzie zaczęli się denerwować - opowiada jeden z widzów. - A obsługa nie była w stanie nic zrobić.
W kinie oprócz operatora był tylko jeden pracownik. Zadzwonił po Adama Banuchę, dyrektora Lubartowskiego Ośrodka Kultury, któremu podlega kino.
- Powiedział, że ludzie wychodzą już z sali - mówi dyrektor. - Pojechałem na miejsce.
Gdy dyrektor zobaczył, w jakim stanie jest operator, wezwał policję. Patrol przyjechał z alkomatem. - 61-letni Piotr K. miał trzy promile - mówi Anna Smarzak, z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Seans nie mógł zostać dokończony, bo nikt poza operatorem nie potrafi obsługiwać kinowej aparatury.
Piotr K. za swój postępek dostał naganę. - To najwyższa kara poza zwolnieniem z pracy - mówi dyrektor Banucha. - Do naszego kina przychodzi coraz więcej osób, a tu taki skandal.
Dyrektor tłumaczy, że nie zwolnił operatora, bo wcześniej nie było z nim kłopotów. Poza tym, w Lubartowie nie ma nikogo, kto mógłby go zastąpić. I bez Piotra K. kino trzeba byłoby zamknąć.
Pechowi widzowie ze środy i czwartku mogą przyjść do kina choćby dziś i bezpłatnie obejrzeć film albo otrzymać zwrot pieniędzy za bilet. A na swojej stronie internetowej LOK przeprosił ich za "przerwę w seansie z powodu awarii”.
Operator tłumaczył się zwierzchnikowi, że w drodze do pracy wstąpił na imieniny. Zobowiązał się zwrócić widzom pieniądze za bilety. Czeka go też sprawa w sądzie za wykonywanie czynności zawodowych pod wpływem alkoholu.