Brutalne porwanie w Lubartowie. Porywacze zwabili 31-latka w ustronne miejsce, pobili i grozili, że go spalą. Wszystko wskazuje na to, że chcieli wymusić zwrot 180 zł oraz przekonać napadniętego, żeby przestał się interesować dziewczyną.
Zaczęło się od tego, że znajomy mieszkańca Lubartowa zwabił go do swego samochodu. Mieli pojechać na budowę, żeby wycenić prace budowlane. W samochodzie było również trzech nieznanych mu mężczyzn. Kolejny dosiadł się po drodze.
Szybko okazało się, że wyjazd na budowę jest tylko pretekstem. Mężczyźni wywieźli swą ofiarę na obrzeża Lubartowa. 31-latek był bity już w samochodzie, potem oprawcy wyciągnęli go z auta: kopali, wykręcali ręce i wygrażali. Usłyszał, że mu połamią ręce, obleją benzyną i podpalą, wrzucą do Wieprza, zmusza do jedzenia piachu.
31-latek był potem wożony samochodem. Po pięciu godzinach od uprowadzenia napastnicy zostawili go wreszcie kilka kilometrów za miastem. Był posiniaczony, ale nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Czterech podejrzanych policjanci zatrzymali 25 listopada, kolejnego dwa dni później. Usłyszeli zarzut uprowadzenia mężczyzny ze szczególnym udręczeniem. Z ustaleń prokuratury wynika, chodziło im o to, żeby napadnięty oddał 180 zł. Ale to nie wszystko.
– Chcieli zmusić go, żeby zrezygnował z kontaktów towarzyskich z dziewczyną – dodaje Marcin Siwiec, prokurator rejonowy w Lubartowie.
Kobieta w przeszłości była związana z jednym z zatrzymanych mężczyzn.
Sąd Rejonowy w Lubartowie aresztował pięciu mężczyzn na trzy miesiące. Podczas przesłuchania podali różne wersje przebiegu zdarzenia z 15 listopada.
Jeden z nich – Przemysław K. – był już skazany za uprowadzenie na pięć lat więzienia. W styczniu 2006 roku, w miejscowości Kolonia Łucka, pod Lubartowem, wraz kompanami przez kilkanaście godzin przetrzymywał swą ofiarę. Bił ją i przypalał żelazkiem.