Zeszłoroczna strata SP ZOZ ma przekroczyć 20 mln zł. Powiatowy szpital spóźnia wypłaty wynagrodzeń za dyżury, a faktury dla lekarzy kontraktowych notują kilkumiesięczne opóźnienia. Mimo to dyrektor pozostaje optymistą i prosi o cierpliwość.
Do naszej redakcji napisała jedna z lekarek zatrudnionych w lubartowskim szpitalu na kontrakcie. Kilka dni temu otrzymała pieniądze za listopad. - Tych za grudzień spodziewam się w marcu - przyznaje pani doktor, nie kryjąc, że taka sytuacja skłania część personelu do rozglądania się za innym pracodawcą.
Lekarze odejdą?
- Jeżeli sytuacja się nie poprawi, większość lub nawet wszyscy lekarze kontraktowi, odejdą do innych placówek - prognozuje nasza rozmówczyni. Jak przyznaje, rozmowy z dyrektorem dotyczące narastających zaległości są prowadzone, ale nie przynoszą rezultatu. Stąd decyzja o poinformowaniu mediów. - Nie wiemy co mamy robić. Przecież nikt z nas nie będzie pracował za darmo - podkreśla.
Do całego personelu od wielu miesięcy docierają informacje o poważnych problemach szpitala, co wzmaga poczucie niepewności. Pracownicy często zadają sobie pytanie o to, czy SP ZOZ przetrwa. Szczególnie wtedy, gdy kolejni samorządowcy nad placówką z ul. Cichej rysują czarne chmury obarczając się wzajemnie odpowiedzialnością za doprowadzenie jej na skraj upadku. O to czy naprawdę jest aż tak źle zapytaliśmy dyrektora lubartowskiej placówki.
Szpital w ciężkim stanie
- Jeżeli porównalibyśmy nasz szpital do pacjenta, to pracujemy nad tym, żeby ten pacjent mógł oddychać samodzielnie. Walczymy o jego zdrowie. Wierzę w to, że za kilka miesięcy skutki naszych działań będą widoczne, a pacjent zacznie oddychać bez pomocy respiratora - mówi Artur Szczupakowski, dyrektor lubartowskiego SP ZOZ.
Respirator w tym przykładzie oznacza, że szpital na razie nie jest w stanie przetrwać bez pomocy pożyczkodawców, zewnętrznego wsparcia ze strony instytucji finansowych. Dochody niewystarczają na pokrycie bieżących wydatków. Każdy kolejny miesiąc generuje stratę blisko 2 mln zł. Strata za cały rok 2023 będzie liczona w dziesiątkach milionów.
- Sądzę, że będzie to kwota powyżej 20, ale nie większa, niż 30 mln zł - zapowiada dyrektor Szczupakowski, przyznając, że pod względem księgowym zeszły rok nie został jeszcze zamknięty. Niestety, bardzo niska płynność, czyli mówiąc wprost permanentny brak pieniędzy, przyczynia się do wspomnianych wyżej płatniczych zatorów.
Upadłość "nie wchodzi w grę"
- Pracujemy nad tym, żeby okres oczekiwania na płatności dla lekarzy kontratkowych zniwelować. Naprawdę staramy się, aby te pieniądze wypłacane były w miarę możliwości jak najszybciej. Ja za tę sytuację mogę jedynie przeprosić - mówi szef SP ZOZ-u w Lubartowie.
Większość wynagrodzeń personelu zatrudnionego na etatach wypłacana jest terminowo. Opóźnienia dotykają jedynie pieniędzy za dyżury. Szczupakowski zapewnia, że wszelkie zobowiązania wobec pracowników zostaną spłacone.
- Prawo do wynagrodzeń do rzecz święta - podkreśla nasz rozmówca, przypominając o tym, że pracownicy podpsują właśnie nowe warunki płacy. Według dyrektora są one korzystne dla pracowników, jednak nie wszyscy je akceptują. Część personelu podpisu nie złożyła, co może zakończyć się skierowaniem sporu na drogę sądową.
SOR czeka na otwarcie
Co ważne, mimo ciągłej walki o finansową stabilizację, kluczowe inwestycje udało się doprowadzić do końca. Poza Pracownią Diagnostyki Obrazowej, czy nowymi schodami wejściowymi, na otwarcie czeka Szpitalny Oddział Ratunkowy z lądowiskiem dla śmigłowców. SOR przechodzi właśnie odbiory, które zakończy oczekiwana zgoda ze strony Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz wojewody. Dla mieszkańców powiatu lubartowskiego będzie to oznaczało poprawę bezpieczeństwa, bo najciężej ranni pacjenci z wypadków nie będą musieli latać śmigłowcami do oddalonego o 25 km Lublina. Otwarcie SOR-u planowane jest na przełomie marca i kwietnia.
Dyrektor prosi o cierpliwość
Niestety na nowy blok operacyjny środków nie wystarczyło. - Nie mamy na to pieniędzy, ale staramy się dostosować blok do odpowiedniego poziomu sterylności. Jestem przekonany, że podejmowane przez nas wysiłki spotkają się z uznaniem ze strony sanepidu - mówi Artur Szczupakowski.
Dyrektor SP ZOZ-u przyznaje ponadto, że myśląc o przyszłości szpitala, mimo wszelkich problemów, jakie go trapią, pozostaje pełen optymizmu.
- To jest spory szpital, który ma 10 oddziałów. Jego upadłość nie wchodzi w grę. Ja pozostaje optymistą. Walczymy o wyższe przychody i ograniczamy koszty. Jestem pewien, że jeszcze kilka miesięcy i ten pacjent zacznie samodzielnie oddychać. Potrzebujemy tylko spokoju i cierpliwości - zapowiada.