Zaliczki opłat za ciepło w Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie są sporo wyższe od rzeczywistych kosztów ogrzewania. Miejscowe Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej rozesłało do spółdzielców tysiące ulotek. Każe w nich porównać obydwie stawki.
W ubiegłym tygodniu do skrzynek kilku tysięcy spółdzielców trafiły ulotki PEC. Firma postanowiła podać jakimi stawkami obciążyła spółdzielnię za ciepło dostarczone w zeszłym roku. Podała też cenę ogrzania jednego metra kwadratowego powierzchni w poszczególnych blokach już po podwyżce (od 1 lutego br.), przy założeniu, że zużycie ciepła będzie takie samo jak w ub. roku.
– Dostarczyliśmy taką ulotkę, bo zarząd spółdzielni zrzucał na PEC winę za uchwalenie nowych, wyższych zaliczek– mówi Szymon Gasiuk, prezes PEC.
Podawane przez PEC koszty ogrzania mkw. w poszczególnych blokach są nawet o kilkadziesiąt groszy niższe niż miesięczna zaliczka za ciepło ustalona przez spółdzielnię. PEC napisał do spółdzielców, że mogą teraz porównać, ile wpłacają spółdzielni za ciepło z kwotami, które spółdzielnia przekazuje potem do PEC.
Jacek Tomasiak, prezes SM w Lubartowie potwierdza, że uchwalane zaliczki na ciepło są wyższe od stawek ogrzania mkw podanych przez PEC.
- W ubiegłym roku spółdzielcy wpłacili ok. 4 mln zł z tytułu zaliczek – wylicza prezes. – Po rozliczeniu ciepła okazało się, że nadpłacili 950 tys. zł, które zostanie im zwrócone. Koszty ciepła rozliczane są na zero, w efekcie mieszkańcy płacą dokładnie tyle ile naliczy PEC. Tak jest co roku.
Dlaczego spółdzielnia bierze zaliczki "z zapasem”? – Trudno przewidzieć, jaka będzie zima i ile ciepła zostanie zużyte – dodaje prezes. – Nie chcemy doprowadzić do tego, żeby spółdzielcy po roku zostali zaskoczeni dopłatami po tysiąc złotych, bo zima była surowa. Za takim rozwiązaniem byli sami mieszkańcy.
Spółdzielcy rzadko decydują się na odebranie nadpłaty w gotówce, przeważnie przeznaczają ją na poczet przyszłych czynszów.