Na pomysł tworzenia własnych toreb wpadła podczas podróży po Azji, gdy straciła część swoich ubrań. Dzisiaj spod jej ręki wychodzą plecaki, nerki, szoperki znane jako Caradelua Accessories. Zuzanna Miłaszewska z Białej Podlaskiej szyje je z wegańskiej skóry, naturalnego korka lub z tkanin przywiezionych z egzotycznych podróży
- Po kilku latach eksperymentowania z tworzeniem akcesoriów modowych postanowiłam założyć własną działalność gospodarczą i tak od półtora roku działam pod nazwą Caradelua Accessories - opowiada Zuza. „Caradelua” wzięła się z brazylijskiego slangu. - Najprecyzyjniej przetłumaczone na polski oznacza „kolesia z księżyca” - żartuje nasza rozmówczyni.
Pralnia, autobus, galaktyka
Zaczęło się od podróży po Wietnamie. Zuzanna Miłaszewska przez ostatnie 10 lat, średnio kilka miesięcy w roku spędzała poza granicami Europy. - Po kilku tygodniach przemieszczania się po Wietnamie, miałam już dość ręcznego prania ubrań i zdecydowałam się na skorzystanie z usług prania w hoteliku w małym mieście, na południu - wspomina. Ktoś odbierał pranie z recepcji i po kilkunastu godzinach rzeczy miały być dostarczone z powrotem czyste i suche. - Następnego dnia okazało się, że moje ubranie gdzieś przepadło i nikt nie potrafił ustalić kto je zabrał. Pracownicy na siebie krzyczeli w niezrozumiałym dla mnie języku. A ja już musiałam uciekać na autobus...
Wśród ubrań, które straciła, była jej ulubiona bluzka z ręcznie malowaną galaktyką. - Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, że przecież sama mogę sobie taką koszulkę zrobić, namalować! Mało tego, pomyślałam że chcę mieć też taką torbę, unikatową, z malunkiem na własne życzenie.
Inspiracje i trzy koty
Od razu zaczęła szukać informacji w Internecie o farbach i tkaninach. Następnym przystankiem jej podróży była Malezja i tam zabrała się już za szablony do malowania toreb. - Za dnia chodziłam po malezyjskich miasteczkach w poszukiwaniu inspiracji . Tam też kupiłam pierwsze farby odpowiednie dla tkanin, a wieczorami rysowałam szablony. Zaczęłam od kotów, ponieważ je uwielbiam - podkreśla Zuza, która obecnie ma trzy koty w domu w Rakowiskach.
Po powrocie do Polski z dużym zapałem zajęła się nowym pomysłem na życie. - Malowałam torby z grubego lnu i bawełny, a efekty lądowały w sklepie u mojej mamy i tam spotkały się ze sporym zainteresowaniem klientów. To dodało mi śmiałości do szukania innych miejsc, gdzie mogłabym je sprzedawać i trafiać do większej liczby odbiorców.
W międzyczasie uzyskała też certyfikat rękodzieła wydawany przez Ogólnopolski Cech Rzemieślników Polskich.
Tkaniny ze świata
Zuza bardzo dba o to, aby jej torby był wolne od okrucieństwa. - Na każdym kroku podkreślam, że żadna istota nie straciła życia ani nie ucierpiała w trakcie produkcji moich akcesoriów - tłumaczy. - Używam tkanin przypominających fakturą i właściwościami skórę, ale na tym podobieństwa się kończą, ponieważ takiego materiału nie trzeba zdzierać z niczyjego grzbietu. Jest to wegańska skóra zwana „washable paper”, czyli magiczny papier, który nadaje się do szycia i do prania. Nie rozpuszcza się w wodzie, nie rwie, jest naprawdę trwały - zachwala nasza rozmówczyni.
Za tym idzie też idea „fair trade”, zgodnie z którą człowiek jest ważniejszy od handlu. - Na to również zwracam uwagę i żaden element z jakiego powstają moje torebki nie pochodzi z Chin, tylko od polskich producentów.
W asortymencie znajdziemy też tkaniny z Afryki, Indii czy Portugalii. - Sama je przywożę z moich podróży, gdyż osobiście mogę sprawdzić jakość tkanin, rzeczywiste kolory i sama targuję się o ceny. Stronię od turystycznych miejsc i sklepów. Po tkaniny wybieram się na lokalne bazary. Kupuję przede wszystkim od kobiet. Takiej zasady trzymam się również na zakupach w Indiach.
Kanga i korek
W przeszłości Zuza wyjeżdżała do Afryki na wolontariat. - Kenia była dla mnie tak zwaną bazą, tam się czułam najbezpieczniej i z stamtąd jeździłam do innych państw, m.in. Zimbabwe, Mozambiku, Ugandy i Tanzanii. Przy okazji kupowałam lokalne tkaniny do szycia i bardzo użyteczne chusty Kanga. Uważam je za wynalazek wszechczasów. Jedna chusta o wymiarach jeden metr na półtora może być ręcznikiem, prześcieradłem, spódnicą, szalikiem... Związana na rogach służy jako torba czy bluzka. Afrykanki przywiązują sobie taką chustą dziecko na plecach.
Ale jej ostatnia tkaninowa zdobycz to ręcznie tkane, etniczne materiały z festiwalu przypraw i tkanin z miasta Bukhara w Uzbekistanie, które dostała od znajomego. Uszyła z nich kilka plecaków. - Inną magiczną tkaniną jest korek naturalny. Bardzo miły w dotyku, a zarazem trwały. Można z niego szyć wszystko. Nawet buty się z tego robi.
Sieć i jarmarki
- Stawiam na oryginalność, unikatowość, dlatego wszystkie moje akcesoria są w ograniczonych ilościach. Niektóre w bardzo limitowanej - zaznacza Zuza. Co ważne, modele toreb mają być pojemne i wygodne, a jednocześnie praktyczne. A ich ceny nie odbiegają od tych sklepowych. - Łatwo w nich odnaleźć wszystkie szpargały, dziewczyny wiedzą o czym mówię - żartuje Zuza. Od wiosny do jesieni, „Caradelua Accessories” można spotkać na różnych targach i jarmarkach w całej Polsce. - Nie stronię też od dożynek i jarmarków w małych miejscowościach. Każdy taki wyjazd jest bardzo cenny pod względem doświadczenia, nowych pomysłów i kontaktów. Nie zawsze łączy się to ze spektakularną sprzedażą - przyznaje. Tu najważniejszy jest internet. - W dzisiejszych czasach to on jest kluczem do sukcesu. Dzięki niemu ma się zasięg bez limitu na cały świat.
Oprócz zapału i wiary we własne działania, otacza się ludźmi, którzy życzą jej jak najlepiej. - Moja mama od początku podziela mój entuzjazm. Czasami nawet podpowiada pomysły na projekty torebek i z przyjemnością je testuje. Jest dla mnie przykładem do naśladowania. Na emeryturze założyła swój własny biznes - opowiada Zuza. - A drugą najbliższą mi osobą jest mój narzeczony, który jest dyplomowanym artystą. W nim też mam duże oparcie oraz bardzo cenną, konstruktywną krytykę. Niedawno zaprojektował dla Caradelua portfele, które wprowadzę na stałe do mojej oferty.