Obsadzanie wskazanych stanowisk partyjnymi ludźmi sugerował szefowi KRUS lubelski poseł Bolesław Borysiuk - informuje wczorajsza "Gazeta Wyborcza”. Borysiuk wysłał w grudniu do ówczesnego szefa kasy listę nazwisk z dopiskiem: "Zgodnie z ustaleniami przekazuję Panu Prezesowi do realizacji kandydatury wraz z CV na funkcje dyrektorów następujących Oddziałów Regionalnych KRUS (...)”.
Na poselskiej liście widnieje nazwisko Jana Rója (były dyrektor szkoły). To działacz Samoobrony, który od połowy marca jest zastępcą dyrektora oddziału Kasy w Biłgoraju. - Zobaczyłem ogłoszenie o konkursie i wystartowałem. Rekomendacji udzieliła mi Samoobrona w Biłgoraju. Posła Borysiuka nie prosiłem o pomoc. Nie wiedziałem o liście i o tym, że jestem na nią wpisany.
Rój to jeden z dwóch członków władz KRUS na Lubelszczyźnie wybranych w tym roku. Konkurs na zastępcę dyrektora w Oddziale Regionalnym w Lublinie wygrał Wojciech Lewczuk. - Z czystym sumieniem powiem, że nic nie wiem o liście posła Borysiuka. Zobaczyłem ogłoszenie o konkursie w Internecie i wystartowałem. Mam doświadczenie, bo przez siedem lat prasowałem w ZUS - mówi Lewczuk, przewodniczący Samoobrony w Zamościu. I dodaje, że nie był kandydatem Borysiuka, a poseł mógł popierać któregoś z jego dwóch konkurentów. - Ale to tylko hipoteza.
Co na to wszystko poseł Borysiuk? - To było pismo z nazwiskami osób, które musiały dosłać uzupełnione CV. Np. nie napisały wszystkiego o stażu pracy czy wykształceniu. Nic nie sugerowałem prezesowi KRUS, chciałem z dobrego serca pomóc kandydatom - mówi. I dodaje: - Słowa "do realizacji” należy rozumieć "do konkursu”. Komisja konkursowa składa się z dziewięciu osób, tam nie można wrzucić kota w worku.
Andrzej Lepper twierdzi, że listy takie jak Borysiuka, mają przedstawić kompetencje kandydatów. - Jeżeli dziennikarze mają informacje, że konkursy były "ustawiane”, to powinni zawiadomić prokuraturę - powiedział wczoraj szef Samoobrony. (PAP)