Kraśnik huczy od plotek o radnym Jacku Michalczyku. Najpierw w mieście pojawiły się plakaty sugerujące, że jest zamieszany w sprawę z wykryciem dziecięcej pornografii. A wczoraj ktoś podrzucił do naszej redakcji jego zdjęcia bez spodni.
- Nie mam nic wspólnego z pornografią dziecięcą - broni się Michalczyk. - Kiedyś mogłem wejść na jakieś forum i przypadkiem zostawić swój adres internetowy. To wszystko.
Ale to był dopiero początek kłopotów. W niedzielę na ulicach Kraśnika pojawiły się plakaty z przedrukiem jednego z artykułów o akcji śląskiej policji w Centrum Kultury w Kraśniku. Autor akcji plakatowej zmienił w tekście kilka szczegółów i dodał nazwisko radnego. A wczoraj wybuchła prawdziwa bomba. Do naszej redakcji ktoś przyniósł kopertę, a w niej kopię artykułu o sprawie z komputerami oraz szokujące zdjęcia. Widać na nich radnego z kilkoma mężczyznami na prywatce. Pozują do zdjęć bez spodni. Wszyscy doskonale się bawią.
- To była prywatna impreza u kolegi na działce kilka lat temu. Jeszcze wtedy nie byłem radnym. Wypiliśmy dużo alkoholu i zrobiliśmy kilka żartobliwych zdjęć. I tyle - wyjaśnia radny Klubu Kraśnik 2002.
Kto rozwiesił plakaty? Radny wskazuje przeciwników politycznych z Rady Miasta. Konkretnie Jacka Madejka, który znany jest w mieście z licznych akcji plakatowych. Ten jednak zdecydowanie zaprzecza.
A jakim cudem światło dzienne ujrzały kompromitujące zdjęcia? - Wiem, kto je zrobił i nie podejrzewam go o ich ujawnienie. Przez jakiś czas mogły być w moim komputerze w pracy. Mają do niego dostęp różne osoby i wtedy mogły zniknąć - zastanawia się radny.
I dodaje: Stałem się ofiarą walki politycznej. Nikt mnie o nic nie oskarżył. Złożę doniesienie do prokuratury o ściganie autora szkalujących mnie plakatów. Ja mogę wytrzymać ataki, a moja rodzina nie.
Policja ze Śląska potwierdza, że nikt z Kraśnika nie ma postawionych zarzutów w prowadzonym śledztwie.