Piwo, wino, a nawet wódka na plażach nad jeziorami to normalność. Porządku starają się pilnować ratownicy.
Sobotnie popołudnie. Na plaży nad jeziorem Piaseczno z daleka widać dużą tablicę z regulaminem kąpieliska. Jeden z punktów mówi: "Zabrania się kąpieli osobom w stanie nietrzeźwym oraz wnoszenia alkoholu na teren kąpieliska i plaży”. Ale nikt się tym nie przejmuje.
Piją niemal wszyscy. Bez względu na płeć i wiek. Starzy i młodzi. Mężczyźni i kobiety. - Zamawiamy dwadzieścia beczek piwa na tydzień. Z reguły schodzi wszystko. Najwięcej w weekend - mówi barmanka znad Piaseczna.
Ratownicy niewiele mogą zrobić. - Ludzie, którzy wchodzą na molo z alkoholem są przez nas wypraszani - zaznacza jeden z nich. Co piją? - Najczęściej piwo, czasem coś mocniejszego. Podchodzimy i upominamy. Tylko trzeba z nimi grzecznie.
A czasem na pomoście dzieją się rzeczy mrożące krew w żyłach. - Ostatnio jeden rozpędził się na rowerze. Był tak pijany, że przejechał po rękach ludzi i wpadł do wody. Wynurzył się i pyta, gdzie jest rower. Mówię mu, że na dnie. Wyszedł, powiedział, że ma imieniny i poszedł - opowiada ratownik.
Ratownicy narzekają, że są zatrudnieni po to, żeby ratować ludzi, a nie pilnować, czy zachowują się zgodnie z prawem.
Nad Rogoźnem w ten weekend było podobnie. Na brzegu widać puste butelki po piwie. I złocisty trunek w plastikowym kuflu wypity w połowie. Więcej pijących w barach. - To przecież normalne. Jestem na urlopie i nie widzę w tym nic złego - mówi pani Edyta z Łęcznej.
Nad Zagłęboczem też nikt nie przejmuje się zakazami. Tym bardziej że piwo jest na wyciągnięcie ręki. Blisko jeziora znajdują się bary. Ich właściciele zapewniają, że na terenie plaży nie ma pijaństwa. - Klienci, jak kupują piwo, to przeważnie piją tu,s na miejscu - słyszymy od właściciela jednego z lokali.
Ale nad wodą też się przecież pije. - A dlaczego nie? Są wakacje. Trzeba się wyszaleć - odpowiadają młodzi ludzie.