Kilka godzin trwały w niedzielę poszukiwania pilota, który miał spaść w trakcie przelotu paralotnią w Baranowie nad Wieprzem (pow. puławski).
– Otrzymaliśmy zgłoszenia z dwóch niezależnych źródeł, ale trwają ustalenia dokładnej godziny zdarzenia. Jego przyczyny także nie są jeszcze znane – mówił nam w niedzielę po południu bryg. Krzysztof Morawski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Puławach.
Od godz. 13 strażacy przeczesywali obszar metr po metrze bagniste tereny nad Wieprzem. Do akcji poszukiwawczej w trudnym terenie, zaangażowani zostali też policjanci, załoga karetki pogotowia, śmigłowiec sił powietrznych, samolot aeroklubu dęblińskiego i wielu ochotników OSP
Żadnego wypadku jednak nie było.
- W trakcie poszukiwań w okolicach rzeki napotkano mieszkańca Puław, który posiadał przy sobie profesjonalnego drona. Przyznał, że około godziny 13: używał go w tej okolicy. Mógł się nim poruszać, ponieważ znajdował się w wyznaczonej do tego strefie powietrznej. Na miejscu przeprowadzono eksperyment, który wykazał, że to nie paralotniarz tylko dron - wyjaśnia Marcin Koper z puławskiej policji.