Na cmentarzu w Sahryniu (pow. hrubieszowski) stanie krzyż upamiętniający Ukraińców poległych
To efekt rozmów, które wczoraj w Zamościu prowadzili wojewoda wołyński, lubelski oraz sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
– Nas nie zaproszono – denerwuje się Janina Kalinowska, szef Stowarzyszenia Polaków Pomordowanych na Wołyniu. – A gdy my chcemy upamiętnić nasze ofiary, spotykamy się na Ukrainie z niechęcią.
Na Zamojszczyznę UPA wkroczyła na początku 1944 r. Poprzedzała ją zła sława z Wołynia. – Naszą wieś spalili, a Polaków wybili – wspomina 70-letnia pani Aniela z Tarnoszyna. – Zginęła wtedy moja babcia. Mężowi zabito mamę i 3-letniego brata. Takich wyczynów UPA ma na koncie bez liku.
Oddziały tomaszowskiego i hrubieszowskiego obwodu AK przeprowadziły w marcu 1944 r. akcję odwetową. Główne uderzenie skierowano na zgrupowanie UPA w Sahryniu. W centrum wsi AK-owcy natknęli się na silny opór. Przełamali go m.in. po zarzuceniu granatami obrońców na cmentarzu i w cerkwi. Ile osób wtedy zginęło? Ukraińcy szacują, że nawet ok. 200, w tym kobiety i dzieci. Dlatego wystąpili o postawienie pomnika, który ma upamiętnić ofiary. Wczoraj ustalono, że będzie to krzyż. Treść napisu, który się na nim znajdzie, będzie wcześniej konsultowana ze stroną polską. – To porozumienie zawarto w spokojnej atmosferze – relacjonuje Małgorzata Trąbka, rzecznik wojewody lubelskiego.
Zamojscy weterani AK są rozżaleni. – Strona ukraińska powinna ustalić listę ofiar, a potem stawiać pomniki – mówi 84-letni Szczepan Mateja ps. „Sokół” z Tomaszowa Lubelskiego – W Sahryniu byli też cywile, ale nie wiadomo, ilu zginęło.
(bn)