W kopalni nie ma podwyższonych stężeń metanu, praca odbywa się w bezpiecznych warunkach - zapewnia Stanisław Kurek,
Kontrola pod ziemią ruszyła po tym, jak związkowcy "Solidarności” z Bogdanki zaalarmowali Wyższy Urząd Górniczy o niebezpiecznych warunkach pracy. Górnicy twierdzili, że na ścianie G5 w polu Nadrybie (główne wyrobisko wydobywcze kopalni) doszło do przekroczenia stężenia metanu o 5 proc. Zarzucali też swoim przełożonym, że wyniki pomiarów są ukrywane i nie ewidencjonowane przez dozór.
Doniesieniom od początku zaprzeczał zarząd Bogdanki. - I dziś mamy już potwierdzenie, że nie doszło do żadnych nieprawidłowości - mówi Mirosław Taras, rzecznik Bogdanki. - To całe zamieszanie było niepotrzebne. Przyniosło nam więcej szkód niż pożytku.
Związkowcy uważają jednak inaczej. - Chodziło nam o niezależna kontrolę, która potwierdzi lub rozwieje nasze obawy. To kwestia ludzkiego bezpieczeństwa i życia - uważa Alfred Bondyra, przewodniczący "Solidarności” w Bogdance, który w imieniu górników wszczął alarm.
Kontrola formalnie nie została jeszcze zakończona. Zabezpieczono dokumenty i wezwano do pisemnych wyjaśnień zarząd i osoby, które zgłosiły nieprawidłowości. - Musimy jeszcze wyjaśnić, czy doszło do ukrywania jakichś informacji i na jakiej podstawie powiadomiono WUG o wyższych stężeniach metanu - dodaje Kurek. (MAG)