Każdy chciał pomóc. Cóż z tego, kiedy w takich sytuacjach ludziom odejmuje rozum. Nikt nie pomyślał, żeby schodzących do szamba zabezpieczyć chociaż liną - mówi dzień po tragedii w Korzeniowie Krzysztof Olszak, wójt gminy Ułęż.
Śmiertelnemu zatruciu pierwszy uległ syn właściciela posesji, 14-letni Łukasz J. Chwilę później w dole z fekaliami znalazł się jego ojciec Zygmunt J. Ratując sąsiadów do dołu weszli bracia Adam Ż. i Ireneusz Ż. - również zmarli. - Dziś spodziewamy się wyników sekcji zwłok. Coś się wyjaśni - powiedziała Marta Romańska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Puławach.
Hydraulika Kazimierza K. i sąsiada wszystkich czterech ofiar Marka J. udało się lekarzom utrzymać przy życiu. - Słyszałem, że nieczystości wybijały im w domu i że chcieli to naprawić - mówi Marian Szymański, z sąsiedniej posesji.
Wójt K. Olszak zapewnia, że w Korzeniowie szambo wywozi się za pomocą beczkowozów. Nie wie, czy J. miał zamiar wywieźć nieczystości, czy też chciał usunąć awarię. Nie wyklucza, że J. miał problemy z udrożnieniem rur, gdyż do pomocy wezwał hydraulika.
Fekalia wypełniały dół na głębokość około metra. Na co dzień otwory prowadzące do szamba zabezpieczone są ciężkimi betonowymi płytami. - Nie znam technologii budowy tego szamba. Być może był zbyt mały przekrój rury spustowej. Mnie to do głowy nie przychodzi, żeby coś się mogłot w niej zapchać. Owszem na kształtkach czy łącznikach w domu, ale nigdy nie na rurach spustowych. Być może próbowali je wstępnie udrożnić jakimiś środkami czyszczącymi. Opary silnej substancji skumulowały się i nie miały którędy ujść. Ci, którzy biegli na pomoc byli zadyszani. Weszli do takiej komory gazowej, zrobili wdech, no i wystarczyło - przytacza swoją wersję wydarzeń Andrzej Strąk, sołtys Korzeniowa.
Fekalia w trakcie akcji ratowniczej wypompowali strażacy na pobliskie pole. Fetor czuć jeszcze do dzisiaj. - Mój mąż był 32 lata sołtysem. Żaden nie przeszedł, żeby nie powiedział dzień dobry - mówi łamiącym się głosem Zofia Kłak z Korzeniowa.
Na wsi panuje przygnębienie. Nikt z najbliższej rodziny zmarłego Zygmunta J. nie chciał z nami rozmawiać. - Rodzinami, których dotknęła tragedia, zaopiekowali się psychologowie - mówi Krzysztof Olszak, wójt gm. Ułęż.
- Każdy na swój sposób przeżywa ten dramat. Nikomu nie zawadzali, nikomu nie robili krzywdy, nikt nie miał złego zdania o nich. Żeby Pan Bóg nie miał takich ludzi w opiece, tylko... - urywa w pół zdania sołtys Korzeniowa.
Właściciel feralnego szamba pozostawił żonę oraz córki 19-letnią Kasię i 17-letnią Anię. Bracia Adam Ż. i Ireneusz Ż. mieszkali z rodzinami w jednym budynku. Każdy z nich również pozostawił żonę i osierocił po dwoje dzieci. Wszystkie ofiary sobotniej tragedii spoczną na jednym cmentarzu, w odległej o 5 km Żabiance. Ich pogrzeb odbędzie się najprawdopodobniej dzisiaj o godz. 15.