Większość szpitali Lubelszczyzny ma długi w centrum krwiodawstwa. Prawdopodobnie wzrosną one w nowym roku, bo ministerstwo podnosi ceny krwi i jej pochodnych. – Dla pacjentów krwi nie zabraknie – uspokajają lekarze.
Krew drożeje, gdyż rosną koszty związane z pobraniem krwi, posiłkiem regenerującym dla dawcy, badaniem, przechowywaniem i transportem. – My nie mamy z tego tytułu żadnych zysków – zapewnia dyr. Toruń.
Od stacji krwiodawstwa krew kupują szpitale. Mają na to pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. – Rocznie zużywamy dużo krwi – mówi Marian Przylepa, dyrektor PSK 4 przy ul. Jaczewskiego. – Związane jest to z liczbą operacji, które planujemy, a przy których krew jest niezbędna. Miesięcznie zużywamy 350 jednostek krwi, czyli kosztuje nas to 35 tys. zł.
Są szpitale, które płacą na bieżąco centrum krwiodawstwa za krew. Do nich należą PSK 1, PSK 4, DSK, Chełm, Tomaszów i Świdnik. Jednak większość lubelskich szpitali zalega z opłatami. – Musimy z nich ściągać należności na drodze sądowej – ubolewa dyr. Toruń.
Jednak pacjenci mogą spać spokojnie. Podwyżka nie wpłynie na jakość leczenia. – Krew to nie są tabletki od bólu głowy – uważa dyr. Przylepa. – Jej cena nie ma znaczenia dla pacjenta, tylko dla tego, kto płaci. Podajemy krew, jeśli są ku temu wyraźne wskazania lekarskie. To jest najcenniejszy lek, który często ratuje życie.
Honorowi dawcy mają mieszane uczucia, co do planowanej podwyżki cen. – My oddajemy krew za darmo – mówi Grzegorz Nakonieczny. – To źle, że ktoś musi za nią płacić. Ale z drugiej strony stacje krwiodawstwa ponoszą jakieś koszty. Ale nie zrezygnujemy z oddawania krwi, bo robimy to dla ludzi.